Największy wpływ na obniżenie się wyników finansowych zakładów ubezpieczeń na życie miała rentowność lokat, która była w 2010 roku znacząco niższa niż w roku wcześniejszym – mówi Adam Fornalik, ekspert rynku ubezpieczeniowego i partner w firmie doradczej Ernst & Young.
[srodtytul]Inwestycje mniej udane[/srodtytul]
Wyniki operacyjne i netto towarzystw życiowych spadły w 2010 r. w porównaniu z 2009 r. o 10 proc. W pierwszym przypadku do 4,4 mld zł, w drugim do 3,6 mld zł. Jeszcze większa zniżka, bo 16-procentowa, miała miejsce w przypadku wyniku technicznego – wyniósł on 3,6?mld zł.
Zarobek firm życiowych pogorszył się w trzech spośród pięciu segmentów rynku. Na oferowaniu polis na życie firmy zarobiły 1,41 mld zł, o 39 proc. mniej niż w 2009 r. Na sprzedaży ubezpieczeń posagowych zarobiły o 41 proc. mniej niż w 2009 r. (17,9 mln zł). W przypadku polis wypadkowych i chorobowych zarobek był o 0,2 proc. mniejszy (wyniósł 1,43 mld zł).
Adam Fornalik tłumaczy, że główną tego przyczyną – szczególnie jeśli chodzi obniżkę zarobku na ubezpieczeniach na życie – były zrealizowane w 2009 roku nadzwyczajnie wysokie zyski na akcjach oraz akcyjnych funduszach inwestycyjnych. – Było to związane z dynamicznym wzrostem rynkowej wartości akcji w 2009 roku w stosunku do wyceny na 31?grudnia 2008 roku. Wycena ta była bardzo niska ze względu na fakt, że przypadała bardzo blisko dna bessy w trakcie ostatniego kryzysu finansowego – podkreśla ekspert Ernst & Young. Według niego, w 2010 roku zarobek na tradycyjnych polisach życiowych wrócił po prostu do poziomu z lat poprzedzających 2009 r. W 2008 r. ta linia biznesowa przyniosła towarzystwom 1,48 mld zł, a w 2007 r. 1,65 mld zł zarobku.