Najwięcej pieniędzy, bo aż 5,9 mld USD, trafiło od początku roku do Chin. Następne w kolejności są: Brazylia (4,04 mld USD), Korea (2,62 mld USD) oraz Rosja (2,23 mld USD).
Na GPW mogło napłynąć najwyżej 60 mln USD. Polska na tle wschodniego sąsiada wypada więc raczej słabo, choć i tak jest pod tym względem trzecim rynkiem w regionie, do którego fundusze zagraniczne zaliczają Rosję, Turcję, Polskę, Węgry i Czechy.
Nasz rynek jest obecnie wyraźnie niedoważony w portfelach funduszy zagranicznych. Udział Polski w wartości aktywów funduszy wynosi 0,7 proc., a waga naszego rynku w indeksie MSCI rynków wschodzących to 1,4 proc.
Polsce brakuje chwytliwego „skrótowca"
Z czego wynika stosunkowa słabość naszego rynku?
– Z kilku powodów. Pierwszy jest praktycznie niezwiązany z Polską. Chodzi o to, że inwestorzy zagraniczni, którzy decydują się na inwestycje na rynkach wschodzących, wybierają przede wszystkim fundusze inwestujące na głównych rynkach tego typu, jak fundusze BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny). Duże instytucje poszukują przede wszystkim płynności, którą znajdują właśnie na największych rynkach wschodzących – wyjaśnia Adam Jenkins, dyrektor zespołu zarządzania portfelami akcyjnymi i zrównoważonymi w Pioneer Pekao IM.
Do tego dochodzą również czynniki ściśle związane z Polską. – Na tle Rosji nie jesteśmy rynkiem płynnym. A biorąc pod uwagę, że zagranica z reguły kupuje pięć największych spółek warszawskich – PKO BP, KGHM, PZU, Pekao i PGE – to widzimy, że są to przedsiębiorstwa, na których ostatnio?dużo się działo, przy tym nie zawsze były to z perspektywy?inwestorów wydarzenia pozytywne. W związku z tym większa rezerwa funduszy zagranicznych wobec GPW nie powinna dziwić – dodaje Jenkins.