Na koniec dnia kurs spadł o 2 proc., do 4,59 zł. Wczoraj walne zgromadzenie akcjonariuszy Tauronu przegłosowało wyższą dywidendę, niż chciał zarząd spółki. Władze koncernu proponowały przeznaczyć na ten cel 30 proc. zeszłorocznego jednostkowego zysku netto (wyniósł on 1,08 mld zł), czyli po 0,21 zł na akcję. Tymczasem na wniosek przedstawiciela Skarbu Państwa, który kontroluje około 30 proc. akcji spółki, akcjonariusze zadecydowali?o wypłacie 0,31 zł na akcję. Oznacza to, że Tauron wypłaci akcjonariuszom w sumie 543 mln zł, czyli 50 proc. rocznego zarobku. Tymczasem na najbliższe lata firma zaplanowała kosztowne inwestycje, w tym budowę bloku węglowego w Jaworznie, która może pochłonąć nawet 6 mld zł.
– Musimy uwzględnić w naszych projekcjach decyzje związane ze zwiększeniem wielkości dywidendy. Nie jest to jednak kwota, która przewróci Tauron, to byłoby zbyt daleko idące myślenie – przekonuje Dariusz Lubera, szef Tauronu.
Analitycy zaznaczają, że wypłata wyższej dywidendy może jednak mieć negatywne skutki. – Nie wiem, czy taka decyzja nie będzie skutkować koniecznością zwiększenia w przyszłości zadłużenia. Dla spółki może to być problem w przyszłości – uważa Flawiusz Pawluk, analityk Unicredit.
Walne zgromadzenia innych spółek energetycznych dopiero przed nami. PGE zaproponowało wypłatę około 54 proc. zysku (1,32 zł na akcję), a Enea 30?proc. (po 0,24 zł).