Ostatnie minimum ustanowione zostało całkiem niedawno, bo w połowie maja. Po odbiciu od górnej granicy wspomnianego kanału kurs dotarł do 32,86 zł. Jest to nie tylko lokalny dołek, ale również najniższa cena w niespełna dwuletniej historii notowań akcji GPW.
Chyba nie takiego scenariusza oczekiwali inwestorzy, którzy tłumnie zapisywali się na akcje pod koniec 2010 r. Porównując do historycznego maksimum z maja 2011 r., które wynosi 54,2 zł, wartość akcji spadła w ciągu dwunastu miesięcy o prawie 40 proc. Aktualnie cena znajduje się trochę wyżej, w okolicy 35 zł. Obraz techniczny nie napawa jednak szczególnym optymizmem.
Analiza zachowania kursu w obrębie długoterminowego kanału spadkowego sugeruje, że na silniejsze odbicie, które może dać okazję do szybkiej inwestycji, trzeba jeszcze poczekać. Takie wnioski podsuwa oscylator RSI?z 14 sesji, który nie dotarł jeszcze do strefy wyprzedania, znajdującej się poniżej granicy 30 pkt. Przełamanie tej bariery w przeszłości było pierwszym sygnałem, że byki szykują się do średnioterminowej zwyżki w kierunku górnej granicy kanału. Sygnał był bardziej wiarygodny, jeśli zbiegał się z nowym, lokalnym minimum cenowym. Co to oznacza w obecnej sytuacji?
Zarówno na oscylatorze, jak i na wykresie ceny jest jeszcze trochę miejsca na spadki. W przypadku kursu ich potencjalny zasięg w krótkoterminowym horyzoncie czasowym to historyczny dołek 32,86 zł. Kontrariański scenariusz zakłada, że odbicie nastąpi dopiero z tego pułapu. To miejsce wydaje się więc kluczowe dla średnioterminowego układu sił.
Rynek lubi jednak płatać „techniczne figle", więc niewykluczone, że byki zdecydują się na wcześniejsze zakupy. Gdyby zwyżki zaczęły się z obecnego poziomu, kurs może przełamać opór w postaci górnej granicy kanału, która znajduje się teraz w okolicy 38 zł. Przebicie długoterminowej bariery może dać dodatkowy impuls do zakupów. Najbliższy potencjalny zasięg zwyżki to 40 zł, czyli lokalny, czerwcowy szczyt. Wyżej znajdują się lutowe rekordy – 43,89 zł.