To znacznie więcej niż dostaje Ben Bernanke, prezes amerykańskiego Fedu, który zarobił 199,7 tys. dolarów, czyli ok. 143 tys. euro. To także więcej niż wynagrodzenie Mervyna Kinga, szefa Bank of England (ok. 355 tys. euro) czy Øysteina Olsena, prezesa Norges Bank (227 tys. euro). Rekordzistą pod tym względem był jednak prezes szwajcarskiego banku centralnego – Philipp M. Hildebrand, który zarobił aż 851 tys. euro.

Na tym tle wynagrodzenie prezesa naszego banku centralnego wydaje się nikłe. Jak informuje biuro prasowe NBP, miesięczna płaca Marka Belki to 33 tys. zł, co daje rocznie ok. 400 tys. zł, czyli ok. 96 tys. euro. – Do tego należałoby doliczyć premię, która wynosi nieco mniej niż miesięczna płaca i trzynastkę – zauważa Jakub?Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku. Ale nawet po uwzględnieniu tych rachunków okazuje się, że znacznie lepiej opłacany jest Miroslav Singer szefujący czeskiemu bankowi centralnemu – 175 tys. euro w 2011 r.

Nieco inaczej jednak wygląda to zestawienie pod względem porównania wynagrodzenia prezesów najważniejszych instytucji do średnich płac. W większości państw Europy jest to 10-krotność średniej krajowej. Odstępstwo od tej zasady widać w Czechach (14-krotność), Szwajcarii (13-krotność), a także – w drugą stronę – w Norwegii (4-krotność). Tylko cztery razy więcej niż przeciętnie zarabia też Ben Bernanke.

Za to w porównaniu z bankami komercyjnymi, prezesi banków centralnych nie zarabiają już tak wiele. Przykładowo prezes JP Morgan James Dimon dostał od swojego banku w 2011 r. 23 mln dolarów (z czego czysta pensja to 1 mln dolarów, a pozostałe to akcje banku i premia w gotówce), a Bob Diamond z Barclays – 20 mln USD. Spore różnice widać też na polskim podwórku. Prezes Pekao SA Luigi Lovaglio zarobił ok. 1 mln euro (4,2 mln zł), a szef Citi Handlowego ok. 920 tys. euro.