SNB robi co może, by utrzymać kurs własnej waluty na wyznaczonym poziomie. W 2011 r. bank poinformował, że nie pozwoli na spadek kursu poniżej 1,20 franka za euro. Zadanie nie jest proste. Utrzymanie wyznaczonego kursu wymaga od SNB skupowania znacznych ilości zagranicznych walut. W efekcie rezerwy walutowe Szwajcarii osiągnęły do dnia dzisiejszego poziom 72 proc. PKB kraju. W takiej sytuacji władze instytucji stwierdziły, że nie mogą sobie pozwolić na przerwy w zarządzaniu i muszą być obecne na rynku 24 godziny na dobę. Stąd decyzja, o otworzeniu oddziału banku w Singapurze.
- Stworzenie filii na Dalekim Wschodzie zwiększy możliwości działania SNB na azjatyckim rynku, a także umożliwi wykonywanie operacji walutowych przez całą dobę np. w celu utrzymania wyznaczonego kursu franka – poinformował Narodowy Bank Szwajcarii w komunikacie.
Nowy oddział otwiera przed SNB jeszcze jedną możliwość. Pozwoli na zdywersyfikowanie własnego portfela. Obecnie zdecydowana większość rezerw walutowych Szwajcarii ulokowana jest w obligacjach krajów europejskich oraz emitowanych przez rząd USA. Oznacza to, że szwajcarskie rezerwy to w większości funty, euro oraz dolary. Teraz ma się to zmienić. Centrala w Bernie skieruje więcej uwagi w stronę korony szwedzkiej oraz duńskiej, a oddział w Singapurze będzie inwestował w dolary singapurskie, australijskie oraz wony południowokoreańskie. Efekty zmiany kursu już widać. Udział rezerw ulokowanych w wymienionych walutach skoczył w trzecim kwartale bieżącego roku do poziomu 4,2 proc. w porównaniu do 3,4 proc. w drugim.