Zakładają one, że przy płatnościach gotówką w sklepie końcowa kwota rachunku (już po uwzględnieniu podatku VAT) zostanie zaokrąglona w taki sposób, aby sprzedawca nie musiał oddawać konsumentowi reszty w postaci monety 1- lub 2-groszowej, czyli do 5 lub 10 groszy. Jeśli kwota naszego rachunku będzie kończyła się na 1, 2, 6 lub 7 gr – zaokrąglenie nastąpi w dół, jeśli na 3, 4, 8 lub 9 gr – w górę. Zasady będą dotyczyły tylko płatności gotówkowych, w przypadku płatności kartą i przelewów bankowych – wciąż będzie można płacić co do grosza.
Przedstawiciele NBP, odpowiadając na obawy handlowców, którzy kuszą klientów końcówkami cen, np. 99 gr, zapewniają, że nie chcą ingerować w ceny produktów, które wciąż będą mogły być wyrażane w taki sposób jak do tej pory.
Zaokrąglanie rachunku nie powinno obciążyć dodatkowo naszych portfeli. Z symulacji ekonomistów NBP wynika, że zaokrąglenie kwot rachunku spowoduje wzrost płaconej przez nas kwoty o ok. 0,2 grosza, a w najgorszym przypadku 0,33 gr. Przy założeniu, że robimy zakupy raz dziennie, obciążenie jednej osoby z tytułu zaokrąglenia wyniesie 75 gr rocznie (w najgorszym scenariuszu 1,2 zł). To ok. 0,01 proc. przeciętnych wydatków na osobę w gospodarstwie domowym.
Istnieje jednak obawa, że część sprzedawców wykorzysta nowe przepisy jako pretekst właśnie do zaokrąglania w górę cen konkretnych towarów. Gdyby tak się stało, wtedy, jak wyliczają ekonomiści NBP, roczny wskaźnik inflacji CPI mógłby dodatkowo wzrosnąć nawet o 0,15 pkt proc.