O ile zmiany w II filarze systemu emerytalnego wywołują sporo kontrowersji i nie ma zgody co do tego, w którym kierunku powinny iść, tak w przypadku III filara jest już inaczej. Zarówno strona rządowa, jak i eksperci oraz przedstawiciele instytucji finansowych mówią jednym głosem. Dobrowolne formy oszczędzania z myślą o emeryturze wymagają korekty. Żadna z nich nie odniosła sukcesu. Ani istniejące od 1999 r. pracownicze programy emerytalne (PPE), ani indywidualne konta emerytalne (IKE), które powstały w 2004 r., ani produkt, który wystartował w 2012 r. – indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) – nie przyciągnęły Polaków.
Po raz pierwszy wyraźnie o potrzebie zmian w III filarze w czasie debaty zorganizowanej przez Ministerstwo Pracy wypowiadali się zarówno przedstawiciele organizatora, jak i resort finansów. Większość obecnych na debacie była przekonana, że przede wszystkim dobre zachęty podatkowe mogą skłonić Polaków do oszczędzania. Wskazują na to doświadczenia innych krajów.
Innego zdania był prof. Marek Góra z SGH, współautor koncepcji reformy emerytalnej, który przekonywał, że zachęty są złem i redystrybucja od biednych do bogatych.
Wojciech Nagel z BCC uważa natomiast, że możemy wzorować się np. na Czechach. W tym kraju ok. 50 proc. obywateli oszczędza w III filarze. Powodem są dopłaty od rządu dla tych, którzy się na to zdecydują.
Zmiany w PPE...
– Mamy na rynku mnogość produktów emerytalnych i trzeba promować najlepszy z nich, czyli PPE – przekonywał Dobiesław Tymoczko z NBP. Podkreślał jednak znaczenie kosztów, które powinny być w tych programach jak najniższe.