Instrumenty te, po sześciu latach nieobecności, powróciły na warszawski parkiet w 2011 r. Swoją charakterystyką zbliżone są do opcji. Główna różnica między tymi instrumentami polega na tym, że opcje są umową dwóch stron, natomiast warranty są emitowane przez określoną instytucję. W przypadku „warszawskich" warrantów emitentem jest Raiffeisen Centrobank. Podobnie jak w przypadku opcji, cena warrantów zależy od ceny lub wartości instrumentu bazowego. Obecnie w ofercie dostępnej na GPW są instrumenty oparte na akcjach dziewięciu spółek oraz indeksie WIG20.
Warranty dają nabywcy możliwość przyszłego zakupu bądź też sprzedaży instrumentu bazowego. Jest to instrument z dźwignią finansową, co oznacza, że możemy zarobić wielokrotnie więcej od zainwestowanego kapitału, natomiast maksymalna strata to kwota, jaką zapłaciliśmy za warrant. Zyski w przypadku warrantów kupna mogą być osiągnięte dopiero wtedy, gdy kurs instrumentu bazowego (cena akcji, kurs indeksu) przekroczy wartość równą cenie wykonania (w wypadku każdego z instrumentów jest kilka serii warrantów z różnymi cenami wykonania) powiększonej o cenę warrantu (cena jednostkowa zazwyczaj jest bardzo mała). Jeżeli końcowa cena instrumentu bazowego okaże się niższa od ceny wykonania, warrant wygaśnie bezwartościowo, czyli cały kapitał zainwestowany w zakup zostanie utracony.
Z kolei w przypadku warrantów sprzedaży inwestor osiągnie zysk, gdy cena akcji (kurs indeksu) spadnie poniżej ceny wykonania pomniejszonej o cenę samego instrumentu.
Obrót warrantami odbywa się podobnie jak akcjami. Jak podkreślają specjaliści, mogą być one szczególnie interesujące w czasach wyższej zmienności na rynkach. Problemem jest jednak ich niewielka płynność, co sprawia, że handel wieloma seriami po atrakcyjnych cenach jest niemal niemożliwy.