W opublikowanym przez Prawo i Sprawiedliwość w ostatnią sobotę projekcie ustawy o podatku od niektórych instytucji finansowych nie ma już mowy o funduszach inwestycyjnych. Tymczasem w projekcie z 2011 r. były wymienione obok banków i ubezpieczycieli jako jedne z podmiotów do opodatkowania. Ale w uzasadnieniu do projektu przedstawionego ostatnio – również się znajdują. Jak to rozumieć? – W nowym projekcie fundusze inwestycyjne nie są wymienione wśród podatników podatku od instytucji finansowych – rozwiewa wątpliwości Paweł Szałamacha, poseł PiS.
Trzy wersje. A nawet dwie
Uczestnicy funduszy mogą się więc szykować na trzy scenariusze. Pierwszy: PiS zdecyduje się na opodatkowanie aktywów instytucji finansowych bez funduszy inwestycyjnych – ten wariant nie dotyczy klientów TFI bezpośrednio.
Drugi (najmniej prawdopodobny): fundusze ostatecznie zostaną uwzględnione jako podmioty do opodatkowania. W ciągu sześciu–ośmiu tygodni, które daje sobie PiS na podjęcie decyzji odnośnie do ostatecznej formy opodatkowania instytucji finansowych, wiele może się zmienić. Ten ostatni scenariusz został ostatnio przeanalizowany przez Michała Fidelusa, analityka Vestor DM. – Aktywa TFI wynoszą około 225 mld zł. Odejmijmy od tego 75 mld zł w funduszach niedetalicznych, które przy wprowadzeniu dodatkowego podatku prawdopodobnie zmieniłyby formę prawną. Podatek od 150 mld zł przy stawce 0,39 proc. daje ponad 0,5 mld zł, a więc prawie cały roczny zysk netto branży TFI. Taka forma podatku wiązałaby się zatem z koniecznością zamknięcia działalności przez część podmiotów, dlatego wydaje się mało prawdopodobna. Bardziej prawdopodobne jest wprowadzenie podatku na poziomie funduszy – tłumaczy Fidelus.
W przypadku funduszy wysokomarżowych, np. akcji (średnia oplata za zarządzanie wynosi w nich 3,5 proc.), wprowadzenie podatku będzie oznaczało po prostu wzrost kosztów o 0,39 pkt proc. – Z funduszami niskomarżowymi, np. gotówkowymi i pieniężnymi, sprawa jest trochę bardziej skomplikowana – zwraca uwagę Fidelus. Dlaczego? Ich średnie stopy zwrotu są z reguły relatywnie niskie, podatek w wysokości 0,39 proc. oznaczałby więc wyraźne zmniejszenie rentowności dla klientów. Dlatego naszym zdaniem w tego typu funduszach TFI, dystrybutorzy i klienci podzieliliby się kosztami związanymi z wprowadzeniem podatku, przy czym zakładamy, że TFI mogłyby wziąć na siebie 50 proc. dodatkowych kosztów – szacuje Fidelus.
Jest też trzeci wariant, równie prawdopodobny, co pierwszy – podatek od transakcji finansowych (0,14 proc. od obrotu akcjami i obligacjami i 0,07 proc. dla derywatów). Z definicji płaciłyby go fundusze (klienci), a nie TFI – to te pierwsze dokonują transakcji na rzecz uczestników.