Podczas zgromadzenia inwestorów funduszu okazało się, że jeden certyfikat inwestycyjny jest wart nie 60,92 zł, jak wynikałoby z ostatniej wyceny opublikowanej przed rozpoczęciem likwidacji, tylko... 64 grosze.
To oznacza, że z ponad 330 mln zł zebranych przez fundusz w 2005 r. zostało tyle co nic. Przynajmniej na razie żadna z nieruchomości portfelowych nie została jeszcze sprzedana.
– Wycena 0,64 zł na certyfikat inwestycyjny nie jest ostateczna. Jest pochodną ofert złożonych przez kilkanaście podmiotów zainteresowanych nabyciem wszystkich nieruchomości funduszu. Zgodnie z opinią audytora zdecydowaliśmy się na jej przekazanie podczas zgromadzenia inwestorów funduszu 30 marca br. Będziemy jednak sprzedawali obiekty portfelowe, tak aby uzyskać jak najwyższe ceny. Podpisaliśmy już umowę przedwstępną sprzedaży jednej nieruchomości po cenie odpowiadającej grudniowej wycenie certyfikatów, a więc 60,92 zł – mówi Piotr Karnkowski, prezes zarządu BPH TFI.
– W trakcie działalności funduszu nie mieliśmy podstaw do kwestionowania wycen PwC. Jest to jedna z największych firm konsultingowych na świecie. Ich wyceny nie kwestionowali nie tylko depozytariusz funduszu i audytorzy spółek celowych, za których pośrednictwem kupowaliśmy nieruchomości, ale również banki udzielające funduszowi finansowania. Nie było więc żadnych przesłanek, żeby sądzić, że oficjalne wyceny nie oddawały faktycznej wartości nieruchomości w portfelu BPH Sektora Nieruchomości FIZ – dopowiada Marcin Bednarek, wiceprezes zarządu BPH TFI.
Nadzór poucza TFI
– W trybie nadzorczym weryfikujemy, czy postępowanie organów funduszu, a w szczególności wycena aktywów, były prawidłowe. TFI ponosi pełną odpowiedzialność za losy funduszu i musi się liczyć z konsekwencjami – mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego.