Cena metalu z impetem przebiła w dół psychologiczną barierę 1300 dolarów za uncję, co prawdopodobnie wywołało falę egzekucji zleceń stop-loss, w rezultacie spychając notowania w okolice 1260 dolarów.

Nietrudno się domyślić, że spadkom cen złota sprzyjało umacnianie amerykańskiego dolara, a jak wiadomo ceny obydwu aktywów są ze sobą ujemnie skorelowane (silny dolar wadzi surowcom, w tym m.in. złotu). Ubiegły tydzień był dla „zielonego" najlepszy od czterech miesięcy, co w głównej mierze jest efektem wyceny przez rynek tegorocznej podwyżki stóp procentowych. Według modelu CME FEDWatch prawdopodobieństwo grudniowej podwyżki sięga około 70 proc.

Przecenie metalu towarzyszył również wyraźny wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. – W obecnych realiach obligacje stają coraz ciekawszą konkurencją dla złota. Wzrost rentowności powinien być kontynuowany, co nie wróży najlepiej notowaniom „żółtego metalu" – ocenia Marcin Kiepas, główny analityk easyMarkets. Jego zdaniem ruch spadkowy złota nabierze rozpędu. – Zarówno technika, jak i fundamenty przemawiają za niższymi cenami. W październiku, listopadzie, a najpóźniej w grudniu powinniśmy zejść poniżej 1200 dolarów za uncję – przekonuje.

W podobnym tonie wypowiada się Dorota Sierakowska, analityk surowcowy DM BOŚ. – Przekroczenie przez ceny złota w dół poziomu 1300 dolarów za uncję otworzyło notowaniom tego kruszcu drogę do testu poziomu 1250, jako kolejnego technicznego wsparcia, a w perspektywie kolejnych dni notowania złota mogą zejść jeszcze niżej, zbliżając się do kolejnej psychologicznej bariery, czyli poziomu 1200 USD za uncję. Im bardziej jastrzębie wypowiedzi członków Fedu i im lepsze dane makro w USA, tym gorzej dla cen złota – wyjaśnia. MBL