W środę w Wiedniu producenci surowca mają podjąć decyzję o ograniczeniu wydobycia. Przedstawiciele OPEC zapewniają, że są zdeterminowani, aby znaleźć wspólny język. Największą niewiadomą pozostają Iran i Irak, które z jednej strony wyraziły „chęć współpracy", ale z drugiej brak zamiaru ograniczania produkcji.

– Na nieoficjalnym spotkaniu w Algierii pod koniec września podjęto wstępną decyzję, że nowy limit produkcji wyniesie 32,50–33 mln baryłek dziennie, co oznaczałoby cięcie obecnego wydobycia w kartelu nawet o niecały milion baryłek dziennie – przypomina Dorota Sierakowska, analityk surowcowy w DM BOŚ. Według strategów banku J.P. Morgan szanse na wypracowanie zgody sięgają 60 proc. Ale na rynku panuje sceptycyzm co do możliwości osiągnięcia porozumienia i jego realnego wydźwięku. Wystarczy spojrzeć na notowania ropy, które w ostatnich dniach wyraźnie tracą, a w teorii powinny przecież rosnąć (szansa na niższą podaż surowca powinna windować cenę – red.). – Inwestorzy mają sporo wątpliwości dotyczących wpływu decyzji OPEC na globalne ceny ropy naftowej. Takie podejście jest uzasadnione. Po pierwsze, nie jest pewne, czy szczegóły porozumienia w ogóle zostaną ustalone. Po drugie dlatego, że nawet jeśli się dogadają, to w obliczu rozwijającego się sektora łupkowego w USA wątpliwa jest skuteczność działań OPEC w kwestii wpływu na globalną podaż i ceny. W rezultacie ten tydzień może przynieść sporą zmienność cen ropy i możliwy wzrost cen w przypadku osiągnięcia porozumienia. Jednak już w dłuższej perspektywie notowania mogą spadać – przekonuje Sierakowska.

Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych Saxo Banku, ocenia, że zawarcie porozumienia spełniającego oczekiwania rynku błyskawicznie wyniesie cen ropy do poziomu powyżej 50 dolarów za baryłkę. Rozczarowanie może zaś wywołać spadek poniżej poziomu 45. – Do czasu ogłoszenia finalnych postanowień przez OPEC sytuacja na rynku ropy powinna pozostać bez większych zmian – ocenia ekspert.