Nadzór przedstawił powiernikom swoją koncepcję zmian w modelu dystrybucji funduszy inwestycyjnych. Jednym z pomysłów KNF jest odgórne ograniczenie opłat pobieranych przez fundusze inwestycyjne. Maksymalna opłata za zarządzanie miałaby wynosić 2 proc., a maksymalny kick back (część opłaty za zarządzanie oddawanej przez TFI dystrybutorom funduszy) – 0,5 proc. Górny limit opłaty dystrybucyjnej pobieranej przy wpłacie oszczędności do funduszu wynosiłby 5 proc., a maksymalna opłata wyjściowa – naliczana przy wypłacaniu pieniędzy z funduszu – 2 proc.
Zdaniem Komisji branża funduszy inwestycyjnych idzie w złym kierunku. Kiedyś powiernicy oddawali dystrybutorom tylko część opłaty manipulacyjnej, teraz nie dość, że oddają całość tej opłaty, to jeszcze część stawki za zarządzanie. Zbyt dużą część – oceniają przedstawiciele KNF – czasem 70 proc., a w skrajnych przypadkach nawet 100 proc.
Teraz opłata za zarządzanie funduszem akcji polskich wynosi 4 proc., a zarządzający średnio oddają dystrybutorom 50 proc. tej stawki, choć bywa, że więcej, nawet 70–80 proc. Ograniczenie opłaty za zarządzanie do 2 proc. i kick backa do 0,5 proc. nie wpłynęłoby na fundusze gotówkowe i pieniężne, które już dziś pobierają 1 proc. stałej opłaty za zarządzanie (lub jeszcze mniej).
W przypadku funduszu pobierającego od inwestorów 2 proc. opłaty za zarządzanie pośrednicy dostawaliby 25 proc. tej stawki. W funduszu naliczającym 1 proc. byłoby to 50 proc. opłaty za zarządzanie. Ten system rozwiązywałby problem ewentualnego faworyzowania przez sprzedawców funduszy strategii agresywnych, w których opłaty za zarządzanie są wyższe, kosztem funduszy bezpiecznych, których sprzedaż jest dziś mniej opłacalna.