Głównym powodem takiego optymizmu jest wydajność. Chociaż tempo wzrostu płac jest obecnie bardziej dynamiczne od wzrostu wydajności, odwrotna sytuacja występowała przez większość okresu przechodzenia gospodarek regionu z socjalizmu na tory wolnego rynku.
W 2016 r. średni koszt pracy w 10 państwach na wschodzie Unii Europejskiej stanowił około czwartej takiego kosztu w Niemczech. Z drugiej strony szacunki Bloomberga oparte na danych Eurostatu wskazują, że wydajność w Europie Wschodniej kształtowała się na poziomie dwóch trzecich wydajności za Odrą.
– Wciąż istnieje „rezerwa" produktywności na Wschodzie, która uzasadnia wzrost płac – mówi Bela Galgoczy, ekonomistka Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych z siedzibą w Brukseli.
To może tłumaczyć, dlaczego inwestorzy mniej narzekają na silny wzrost płac sam w sobie, a bardziej na przyczyny, które za tym stoją. Wysoki współczynnik emigracji zarobkowej na Zachód w poprzednich latach przyczynił się m.in. do zmniejszenia zasobu siły roboczej, co również wpłynęło na wzrost kosztów pracy.
Na Węgrzech raport z kwietnia wykazał, że trzy czwarte niemieckich inwestorów spotkało się ze zmniejszoną dostępnością wykwalifikowanych pracowników. Co ciekawe, pomimo tegorocznego 15-proc. wzrostu płacy minimalnej na Węgrzech, tylko jedna czwarta z 230 menedżerów narzekała na rosnące koszty pracy.