Ożywianie relacji inwestorskich

Wraz ze spadkiem liczby notowanych spółek i związanym z tym zmniejszającym się zainteresowaniem firm wycenami ich akcji spada również znaczenie relacji inwestorskich. Ale na przekór okolicznościom rynkowo-regulacyjnym realizujemy misję edukacyjną w tym zakresie.

Publikacja: 08.05.2025 06:00

dr Mirosław Kachniewski prezes Zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

dr Mirosław Kachniewski prezes Zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: materiały prasowe

Rozpoczęła się wprawdzie postulowana przez SEG od dawna ofensywa deregulacyjna (zarówno na poziomie unijnym, jak i krajowym), ale dziewięć lat przeregulowania doprowadziło do sytuacji, w której odbudowa polskiego rynku kapitałowego będzie bardzo trudna. Obecne okoliczności są bowiem zniechęcające, a najlepiej to widać właśnie z perspektywy relacji inwestorskich.

Intuicyjnie pewnie większość znawców rynku stwierdziłaby, że notowanym spółkom zależy na jak najwyższej wycenie ich akcji. W związku z tym prowadzą staranne działania w dziedzinie relacji inwestorskich, aby budować zaufanie, płynność, a przez to cieszyć się zwyżkami kursów. A co, jeśli tak nie jest? Jeśli spółki nie prowadzą relacji inwestorskich, to może nie potrzebują wysokich wycen?

Rozbierzmy ten problem na czynniki pierwsze – co spółka zyskuje, jeśli kurs jej akcji jest wysoki? Ja widzę trzy główne korzyści: zysk kapitałowy, możliwość dokonywania nowych emisji akcji i ochrona przed wrogim przejęciem. Zaczynając od kwestii najprostszych – w większości spółek struktura akcjonariatu nie pozwala na dokonanie wrogiego przejęcia, gdyż wymagałoby to dogadania się z wiodącym akcjonariuszem. Czyli ten wątek odpada.

Nowe emisje akcji to istota rynku kapitałowego. Spółki zbierają środki od inwestorów i transformują je w konkretne projekty inwestycyjne. W ten sposób pojedyncze osoby, które nie mają możliwości prowadzenia wielkoskalowego biznesu, pośrednio mogą to zrobić, stając się współwłaścicielami notowanej spółki. A spółka ta dostaje dzięki temu możliwość rozwoju niedostępną dla podmiotów nienotowanych.

Tyle teoria, a w praktyce nawet spółki debiutujące na giełdzie nie robiły przy tej okazji nowych emisji. Wysokie bariery wejścia na rynek spowodowały, że na debiut giełdowy mogą sobie pozwolić tylko spółki duże, a te mają swobodny dostęp do finansowania bankowego, więc nie potrzebują finansowania rynkowego. Jeśli spółka, która i tak sporządza prospekt emisyjny, i tak wydaje pieniądze na kampanię związaną z IPO, nie chce wziąć pieniędzy z rynku, to znaczy, że się to po prostu nie opłaca.

Przejdźmy zatem do zysku kapitałowego, bo to pozornie powinno dotyczyć wszystkich spółek. Niestety, tak nie jest, gdyż nie każdy jest zainteresowany sprzedażą akcji. Jeśli inwestor dominujący nie ma zamiaru zmniejszać swojego zaangażowania, to niska wycena nie jest dla niego problemem. A jeśli chce zwiększać zaangażowanie, to niższa wycena staje się nawet zaletą. I tu przechodzimy do drugiego wątku związanego z zyskiem kapitałowym – nie każdy musi ten zysk realizować za pośrednictwem transakcji giełdowych. Można przecież doprowadzić do delistingu po możliwie najniższej cenie, a następnie sprzedać spółkę ze znacznym zyskiem.

Po co w takim razie jako SEG organizujemy już po raz 16. Kongres Relacji Inwestorskich? Po to, aby zmienić ten stan rzeczy. Mamy nadzieję, że finansowanie rozwoju za pośrednictwem rynku kapitałowego znów stanie się opłacalne, a wówczas ważne będzie, aby były osoby profesjonalnie przygotowane do prowadzenia relacji z inwestorami. Ten optymizm znajduje uzasadnienie w podejmowanych działaniach legislacyjnych.

Wspomniana ofensywa deregulacyjna pozwala mieć nadzieję, że na debiut giełdowy znów będą mogły sobie pozwolić spółki małe, które wprawdzie generują większe ryzyko, ale przez to dają szanse na poważny zysk. Część z korzystnych rozwiązań już weszła w życie, jak choćby możliwość dokonywania nowych emisji przez spółki giełdowe bez konieczności sporządzania i akceptacji prospektu emisyjnego. Inne czekają na doprecyzowanie w aktach wykonawczych – np. ułatwienia w zakresie identyfikacji i publikacji informacji poufnych. Do tego dochodzą działania deregulacyjne na poziomie krajowym, które prowadzić będą do usunięcia wymogów nadmiarowych względem przepisów unijnych – pierwszym takim obszarem będzie ograniczenie zakresu sprawozdawczości zdefiniowanej w rozporządzeniu o obowiązkach informacyjnych emitentów.

Może doczekamy się też wreszcie ucywilizowania trybu i wysokości nakładanych sankcji. W szczególności zastosowania zasady proporcjonalności – sankcje zdefiniowane w regulacjach unijnych wyliczone zostały przecież z myślą o rynkach największych, stosując je zatem na rynkach małych, należy to odpowiednio uwzględnić. Liczymy również na urealnienie procedury odwoławczej – obecnie nie ma żadnej merytorycznej kontroli nad decyzjami nadzorcy, a uwzględnienie w procesie sankcyjnym instytucji zrzeszających poszczególne grupy uczestników rynku czy (docelowo) powołanie sądu rynku kapitałowego powinno uczynić te decyzje bardziej przewidywalnymi.

Jak z powyższego wynika, dawno przed polskim rynkiem kapitałowym nie było tak dobrych perspektyw. Dlatego mam nadzieję, że spółkom znów zacznie się opłacać emitować akcje, a inwestorzy znów będą mogli realizować wysokie zyski, choć oczywiście obciążone wysokim ryzykiem. Jeśli nie wykorzystamy tego okna deregulacyjnego, polski rynek kapitałowy straci olbrzymią (i być może ostatnią) szansę na dynamiczny rozwój.

Felietony
Gospodarka o obiegu zamkniętym – przewodnik inwestora
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Pomoc państw Azji Wschodniej w odbudowie Ukrainy
Felietony
W różnorodności siła
Felietony
Papier zniesie wszystko
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny