Do takich wniosków prowadzi dyskusja „Czy PKB odda pole indeksowi szczęścia?", która odbyła się w czwartek, drugiego dnia VII Europejskiego Forum Nowych Idei.
– Ta dyskusja toczy się od mniej więcej 20 lat, gdy Bhutan zaczął mierzyć narodowe szczęście brutto. Oczywiście wiemy, że wcale nie chodzi o mierzenie szczęścia, bo to jest zbyt trudne. Ale musimy lepiej mierzyć dobrobyt – powiedział Salvatore Babones, socjolog z Uniwersytetu w Sydney. – PKB został wymyślony w konkretnym celu, nigdy nie miał mierzyć dobrobytu. Jeśli chcemy rozumieć, jak zmienia się jakość życia, musimy się posługiwać innymi wskaźnikami. Ale to nie oznacza, że powinniśmy porzucić PKB – zauważyła Romina Boarini, koordynatorka inicjatywy na rzecz inkluzywnego wzrostu w Organizacji ds. Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). W ramach tej inicjatywy powstaje wskaźnik Better Life, który mierzy jakość życia na podstawie ponad 20 innych wskaźników. Boarini przyznała jednak, że jego mankamentem jest to, iż nie stanowi jednej konkretnej liczby.
– PKB to prędkościomierz. Pokazuje, czy jedziemy szybko czy wolno, ale nie czy jedziemy w dobrym kierunku. Jeśli chcemy wiedzieć, czy wzrost jest fair, czy jest zrównoważony, potrzebujemy dodatkowych wskaźników. Ale PKB to bardzo potężne narzędzie. Pomaga np. wygładzać cykl koniunkturalny. W USA przed II wojną światową recesje trwały średnio 22 miesiące, a po wojnie 11. Można argumentować, że przed wojną i wprowadzeniem do użytku PKB nie wiedzieliśmy, co się dzieje w gospodarce. Wskaźnika OECD nie da się wykorzystać do zarządzania cyklem – ocenił Edoardo Campanella, ekonomista ds. strefy euro w banku UniCredit.