Tego, że Chiny będą wprowadzały restrykcje na eksport metali ziem rzadkich, można się było spodziewać. I gdy to zrobiły 9 października, nie wywołało to większych zawirowań na rynkach, aż następnego dnia wieczorem prezydent USA Donald Trump zagroził Chinom w odwecie podwyżką ceł o 100 pkt. proc. To wywołało na giełdach i rynku kryptowalutowym krótkotrwałe, acz bardzo ostre spadki. Później Trump zapewniał, że „wszystko będzie dobrze z Chinami”, więc temat metali ziem rzadkich nieco przycichł. Czy jednak inwestorzy powinni się obawiać, że Chiny rzeczywiście odetną Zachód od tych surowców kluczowych dla produkcji nowoczesnych dóbr technologicznych? Czy też traktować chińskie restrykcje bardziej jako formalność i element gry negocjacyjnej z USA? Wszak nakazują one ubiegać się o chińskie licencje eksportowe nawet tym firmom, które sprzedają produkty zawierające określony odsetek chińskich metali ziem rzadkich. Czy to więc rzeczywista próba technologicznego zduszenia Zachodu czy też tylko bzdurny wymóg, którego chińscy urzędnicy nie będą w stanie wyegzekwować?
Broń biurokratyczna
Przedstawiciele władz ChRL uspokajali środowiska biznesowe w poprzedni weekend, mówiąc, że nowe restrykcje mają jedynie proceduralny charakter i że pozytywnie rozpatrywany będzie każdy wniosek o licencję spełniający wymogi regulatora. Część analityków wskazuje natomiast, że, że nowe restrykcje nie są aż tak ostre, jak wynikało z pierwszych doniesień.
Czytaj więcej
Rząd Niderlandów przejął niedawno kontrolę nad firmą Nexperia, specjalizującą się w masowej produ...
– Zakres kontroli nad handlem pierwiastkami ziem rzadkich wydaje się węższy, niż wcześniej sądziliśmy. W szczególności zasada dotycząca produktów, które czerpią ponad 0,1 proc. swojej wartości z ziem rzadkich, wydaje się dotyczyć jedynie określonych magnesów i materiałów produkowanych za granicą przy użyciu chińskich metali ziem rzadkich.