Przypomina, że stoimy przed przemodelowaniem tego, w jaki sposób będziemy współpracować ze Stanami Zjednoczonymi w zakresie wymiany handlowej. – Może się okazać, że zgodnie z zamierzeniami amerykańskiego prezydenta USA będą miały większą część produkcji, zwłaszcza tej końcowej, u siebie. Ale to nie jest tak, że będą mogły od jutra zacząć produkować przemysłowo znacznie więcej niż dzisiaj i że wszystkie towary importowe będą mogły zastąpić swoimi wyrobami – wskazuje główny ekonomista KIG. – Do tych rzeczy, które będą chcieli robić końcowo u siebie, będą potrzebowali komponentów i może się okazać, że to jest kłopot dla Niemiec. A dla nas jest to szansa, bo część producentów amerykańskich sięgnie po nasze podzespoły, które do tej pory wysyłaliśmy do Niemiec, a teraz będziemy je wysyłali bezpośrednio do Stanów – dodaje.
– Generalnie zakończenie tej wojny handlowej będzie korzystne dla wszystkich stron. Polscy przedsiębiorcy mogą odetchnąć, jeśli te ustalenia zostaną ostatecznie podpisane – uważa Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Zwraca uwagę, że jesteśmy w dużej mierze kooperantem, nie mamy jako Polska swoich produktów sztandarowych, ale jesteśmy dużym dostawcą wsadu dla innych, więc to jest dobra wiadomość. – Swoje interesy załatwili Niemcy. A my jesteśmy dla nich dużym dostawcą, zwłaszcza, gdy chodzi o motoryzację – mówi.
Nieco inaczej akcenty rozkłada Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP. – To jest przegrana bitwa, bo będziemy mieli wyższe cła niż wcześniej – komentuje. – Ale to jest przegrana bitwa z partnerem, z którym nie chcemy wojny. W wojnie, której kontynuacja byłaby bardziej bolesna niż jej przerwanie. Dlatego możemy być zadowoleni, że zostały powstrzymane ryzyka skrajne – dodaje.
Wskazuje, że mało jest towarów i usług europejskich, od których uzależnione są Stany Zjednoczone. Natomiast łatwo wskazać towary czy usługi amerykańskie, od których uzależniona jest Europa. To nie tylko surowce energetyczne, ale też technologie, w tym dostęp do informacji i wreszcie uzbrojenie. Zdaniem Sobolewskiego, gdyby UE sięgnęła po cła odwetowe, byłoby to bardziej szkodliwe dla Europy niż dla USA. – Dobrze, że na stole nie położono kart, których nie powinniśmy rzucać, nawet gdybyśmy mieli do czynienia z przeciwnikiem, a przecież USA są geopolitycznie sojusznikiem Europy – mówi ekspert Pracodawców RP. Zwraca uwagę, że kraje azjatyckie już wcześniej podpisały porozumienia ze Stanami. W tej sytuacji, Europa bez umowy z USA, pozostałaby osamotniona na placu boju. – Dobrze że europejskie elity wykazały się w tej sytuacji pragmatyzmem – przekonuje Kamil Sobolewski.
– Ciężko tu mówić o sukcesie, ponieważ warunki, na które się zgodziliśmy niekoniecznie można nazwać korzystnymi dla producentów w UE – ocenia Mariusz Zielonka, główny ekonomista Konfederacji Lewiatan. Zwraca jednak uwagę, że mogło być znacznie gorzej i od 1 sierpnia mielibyśmy cła na poziomie 50 proc. Zamiast tego będziemy mieli stawki 15-proc., przy pewnych wyłączeniach, które dotyczą m.in. aluminium, stali oraz farmaceutyków, czyli produktów, które często wysyłamy do USA.