Pierwszy dzień wiosny nie był zbyt szczęśliwy dla Marca Zuckerberga i jego ekipy. W czwartkowym wyroku Okręgowy Sąd Apelacyjny w San Francisco stwierdził, że reklamodawcy mogą grupowo pozwać giganta mediów społecznościowych. Chodzi o odszkodowanie w związku z zarzutami o to, że Meta okłamuje reklamodawców w sprawie „potencjalnego zasięgu” ich reklam. Dzięki wspólnemu pozwowi mogą oni liczyć na znacznie większe wypłaty niż gdyby występowały na drogę sądową osobno.
Firmy, które wykupywały reklamę na Instagramie i Facebooku przekonują, że zastosowany wskaźnik zawyżał liczbę potencjalnych widzów aż o 400 proc.. Z dokumentów sądowych wynika, że Meta może być winna reklamodawcom ponad siedem miliardów dolarów. To niecałe 20 proc. całkowitego zysku spółki z reklam w tych mediach społecznościowych w 2023 roku. Firma podawała, że reklamy na tych dwóch portalach wygenerowały ok. 135 miliardów dolarów przychodu i złożyło się to na ok. 39 miliardów zysku.
W pozwie czytamy m.in. że kadra kierownicza wyższego szczebla wiedziała, że zduplikowane i fałszywe konta, w tym konta utworzone przez boty, zawyżają wskaźnik „potencjalnego zasięgu”, ale Meta podjęła kroki, aby to zatuszować. – Sztucznie stworzone konto mogło według właściciela platformy „oglądać” reklamę czy filmik influencera w całości. Jednak nie mogło zrobić tego co dla reklamodawcy najważniejsze - zakupić produktu. To o tyle zgubne, że wielu marketingowców mogło myśleć, że robią świetną robotę, bo produkowane przez nich filmy angażują. Tak wynikało przecież z analizy oglądalności, ale już dział sprzedaży nie miał na to aż takich dowodów – komentuje Piotr Mastalerz, specjalista od reklamy internetowej w ZnajdźReklamę.pl.
Co ciekawe, to nie jest już taka pierwsza „wpadka” Mety. Podobna skarga miała miejsce w 2020 roku. Wtedy pozywające firmy dochodziły swoich praw, ponieważ firma Zuckerberga, według nich świadomie, zawyżała swoje wskaźniki wideo przez ponad rok. W skardze wskazano, że średnie wyniki oglądalności zostały „podkręcone” aż o 900 proc..
Według amerykańskiego pisma The Atlantic Meta zaliczała „wyświetlenie”, gdy użytkownik oglądał wideo przez co najmniej trzy sekundy. Dla porównania YouTube definiował to jako oglądanie trwające co najmniej 30 sekund. Reklamodawca łatwo mógł przeoczyć, że Meta pokazuje liczby, które w tak nikły sposób uwzględniają wyświetlenia bez zaangażowania użytkowników.