Podczas piątkowej sesji, za 1 dolara płacono nawet 141,3 jena. W czwartek wieczorem kurs dochodził do 141,7 jenów i był najsłabszy od listopada. Od początku roku jen stracił wobec dolara blisko 7 proc., co czyni go pod tym względem najgorszą walutą z rynków rozwiniętych. Jednym z powodów słabości jena jest to, że Bank Japonii nadal utrzymuje główną stopę procentową na poziomie minus 0,1 proc. i kontynuuje inne aspekty ultraluźnej polityki pieniężnej.

Bank Japonii na piątkowym posiedzeniu utrzymał stopy procentowe na dotychczasowym poziomie i nie wprowadził żadnych zmian do swojego programu kontroli krzywej rentowności obligacji rządowych. - Taka decyzja nie powinna być niespodzianką dla nikogo poza ekstremalnymi "jastrzębiami". Tymczasem, każdy kto sprzedaje jeny na krótko musi brać pod uwagę to, że władze dokonają interwencji bez ostrzeżenia, jeśli jen stanie się zbyt słaby - twierdzi John Vail, strateg Nikko Asset Management.

Ostrzeżenia przed interwencją już się jednak zaczęły pojawiać. Bank Japonii zasygnalizował w komunikacie z piątkowego posiedzenia, że będzie zwracał dużą uwagę na zdarzenia na rynku walutowym. Shunichi Suzuki, minister finansów, stwierdził natomiast, że zbyt duże ruchy kursowe jena są "niepożądane".