Trwająca od wczesnej wiosny koniunktura na giełdach nieraz budziła u znanych inwestorów wątpliwości, czy zwyżki kursów nie są zbyt szybkie. Ostatnio ostrożność zachowują Warren Buffett i Mark Mobius.Buffett, jeden z trzech najbogatszych ludzi świata, koncentruje się na przynoszących pewny dochód obligacjach. Jak podsumowała wczoraj agencja Bloomberg, w II kwartale jego wehikuł inwestycyjny Berkshire Hathaway wydał na papiery dłużne 2,6 mld dolarów, podczas gdy na akcje tylko 350 mln.
Z kolei Mobius, uważany za czołowego eksperta od rynków wschodzących, wyraził sceptycyzm wobec trwałości hossy. – Gdy jest szybkie tempo wzrostu, prawie bez korekty, w pewnym momencie bezwzględnie do niej dojdzie, więc możemy oczekiwać dużej zmienności – powiedział w wywiadzie dla Bloomberga. Dodał, że „wzrost o 70 proc. pociągnie za sobą spadki o 20 do 30 proc.”.
Indeks rynków wschodzących MSCI Emerging Markets zyskał od marcowego dołka 80 proc., MSCI World dla rynków dojrzałych – 54 proc., a amerykański S&P 500 – 49 proc.
[srodtytul]Buffett ciułaczem?[/srodtytul]
Wśród aktywów Berkshire Hathaway na koniec czerwca znajdowały się nieamerykańskie obligacje skarbowe o wartości 11,1 mld USD, co oznacza wzrost o 1,5 mld w porównaniu z końcem I kwartału. – Być może Buffett myśli, że inflacja w USA będzie gorsza niż gdzie indziej na świecie – komentuje dane Gerald Martin, profesor American University w Waszyngtonie, który zajmuje się Berkshire.