Winę zrzuca się m.in. na zbyt duże rozproszenie obrotu i zbyt powszechne wykorzystywanie w handlu algorytmów komputerowych.

Lawina wyprzedaży akcji ruszyła na pięć kwadransów przed końcem notowań. W ciągu ośmiu minut średnia Dow Jones znalazła się ponad 9 proc. pod kreską, tracąc najwięcej od czasu czarnego poniedziałku z 1987 r., a kapitalizacja spółek zmalała o ponad 700 mld USD. Zapachnia-ło krachem. Większość strat szczęśliwie bardzo szybko udało się jednak odrobić.

Sprawę tajemniczego zachowania indeksów zbada amerykańska Komisja Papierów Wartościowych (SEC). Chce ustalić, czy gwałtowne zmiany na giełdzie były pochodną błędów czy też czyimś celowym działaniem. Sprawa zainteresowała też kongresmenów. Jeden z demokratów na 11 maja zarządził przesłuchania w tej sprawie.W pechowych minutach akcje kilku spółek, m.in. Accenture, Exelonu i Phillipa Morrisa, taniały nawet po ponad 90 proc. Wśród 30 spółek z Dow Jonesa największy, 37-proc., spadek dotyczył akcji spółki Procter & Gamble.

Giełda Nasdaq ogłosiła, że unieważniła transakcje na akcjach 286 firm, gdzie zmiany cen przekraczały 60 proc.Co mogło uruchomić lawinę na giełdzie? Jedna z wersji mówi o błędnie wprowadzonym zleceniu. Ale są i inne przypuszczenia. Zdaniem Larry’ego Leibowitza z zarządu giełdy NYSE Euronext winne jest zbyt duże rozproszenie handlu akcjami w USA – papierami handluje się tam nie tylko na NYSE i Nasdaqu, ale i kilkudziesięciu mniejszych platformach elektronicznych – oraz zła organizacja systemu obrotu.

– Kiedy duże zlecenie lub seria zleceń przychodzi na rynki elektroniczne, systemy nie mają jak sprawdzić, czy chodzi o błąd lub czy też powinny rozłożyć realizację zleceń, aby poczekać na odpowiedni popyt – mówi Leibowitz. Dopiero gdy NYSE włączyła alternatywny system aukcyjny, sytuacja się uspokoiła. Spadki mógł też spotęgować coraz powszechniejszy algo-trading, czyli handel z użyciem komputerów.