Prezes BP Tony Hayward stwierdził, że o tym, czy podjęta w środę próba uszczelnienia uszkodzonego szybu naftowego za pomocą mulistej mieszaniny się powiodła, będzie wiadomo dopiero w niedzielę. Szanse na to ocenił na 60 – 70 proc. Dodał, że firma zdwoi wysiłki, by powstrzymać wyciek.

Przybrał on już miano największej katastrofy ekologicznej w dziejach USA. Nawet według najbardziej konserwatywnych szacunków do zatoki trafiło już około 18 mln galonów ropy (1 galon to 3,78 litra). To o 7 mln więcej niż przy okazji najgorszej dotąd katastrofy tankowca „Exxon Valdez” w 1989 r. w pobliżu Alaski. W najgorszym scenariuszu z szybu po eksplozji platformy wiertniczej BP, która miała miejsce 20 kwietnia, wypłynęło już nawet 39 mln galonów surowca.

Problemy mają duży wpływ na sytuację finansową BP. Koncern szacuje, że akcja powstrzymania wycieku kosztowała już 930 mln dol., a według skrajnych prognoz analityków kwota ta z czasem może urosnąć nawet do 10 mld USD – jeśli BP musiałoby wypłacać odszkodowania itp. Giełdowa kapitalizacja firmy spadła już o jedną czwartą, czyli o 42 mld USD.

Według komentatorów z portalu Breakingviews. com (należy do agencji Reutera) firma może wyjść z tej sytuacji na tyle osłabiona, że będzie bardzo podatna na przejęcie. Jej zakupem zainteresowani mogliby być jej najpoważniejsi konkurenci – holendersko-brytyjski Royal Dutch Shell oraz amerykański ExxonMobil. Komentatorzy dodają, że ewentualna oferta nie pojawi się raczej jednak wcześniej niż za kilka miesięcy, kiedy będą znane już kary i inne zobowiązania nałożone na BP.

Analitycy uważają, że BP byłoby jednak zdolne się bronić przed przejęciem. – Cała reszta biznesu koncernu radzi sobie świetnie, osiąga doskonałe wyniki finansowe – podkreśla Jason Kenney z banku ING. Wspomniany Shell poinformował tymczasem o planie przejęcia za 4,7 mld USD amerykańskiej firmy East Resources, wydobywającej gaz ziemny. Ma on złoża gazu w w formacjach skalnych.