Inwestorzy zareagowali w ten sposób na porozumienie z Białym Domem w kwestii uruchomienia funduszu odszkodowawczego, a zwłaszcza na fakt, że będzie on zasilany przez BP stopniowo przez cztery lata. W tym roku ma wpłacić 5 mld USD.
Skutki porozumienia są też odczuwalne na rynku obligacji. W czerwcu (do minionego wtorku) papiery dłużne BP straciły na wartości kilkanaście procent, a teraz odrabiają straty. Zmniejszyły się też koszty zabezpieczenia przed niewypłacalnością koncernu.
Aby wywiązać się ze zobowiązań, BP zrezygnował z wypłaty dywidendy (7,8 mld USD) i sprzeda część aktywów za 10 mld dolarów. Byron Grote, dyrektor finansowy BP, uważa, że wstrzymanie wypłaty dywidendy oraz ograniczenie wydatków na poszukiwanie złóż ropy naftowej i gazu pozwoli firmie na zachowanie stabilności finansowej.
Analitycy podkreślają, że wciąż nie wiadomo, jakie będą finalne koszty wycieku ropy do wód Zatoki Meksykańskiej. Colin Morton zarządzający Rensburg Fund Management w angielskim Leeds powiedział, że jeśli 20 mld USD dla poszkodowanych okaże się wystarczające, to z nawiązką zostało to uwzględnione w cenie akcji BP. Richard Griffith, analityk Evolution Securities, uważa, że nawet jeśli koszty wycieku ropy miałyby wynieść 40 miliardów dolarów, akcje zostały przecenione nadmiernie. Inwestorom zaleca, aby z zakupami akcji BP zaczekali, aż opanowana zostanie sytuacja i wyciek znajdzie się pod kontrolą. Wielu innych analityków podwyższyło zalecenia do „kupuj”.
Wczoraj w Kongresie USA zeznawał Tony Hayward, prezes BP. Jak wynika z udostępnionego wcześniej dziennikarzom tekstu jego wystąpienia, miał oświadczyć, że jest mu bardzo przykro z powodu eksplozji w Zatoce Meksykańskiej, do której doszło 20 kwietnia.