Rząd nie zdołał się z nimi porozumieć, gdyż zagraniczni właściciele sześciu węgierskich banków wycofali im mandaty negocjacyjne – poinformował Gyorgy Matolcsy, węgierski minister gospodarki. Rząd Victora Orbana mimo to chce obciążyć firmy finansowe specjalnym podatkiem, by móc naprawić finanse publiczne kraju.

Duże kontrowersje wzbudza jednak wysokość planowanej daniny. Rząd chce zebrać w ten sposób od firm z sektora finansowego 200 mld forintów (2,9 mld zł) w 2010 r. (w tym 120 mld forintów od banków). To bardzo dużo jak na rozmiary krajowego sektora bankowego, którego zysk netto wyniósł w 2009 r. 306 mld forintów. Nawet Matolcsy nazywa ten podatek „brutalnym” i przyznaje, że do tego pomysłu poważne zastrzeżenia ma Unia Europejska.

– Nasze plany podatkowe wywołały burzę w światowej społeczności biznesowej. Istnieje obawa, że jeśli Węgry wprowadzą tak obciążający podatek, to Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Rumunia i Słowacja mogą być następne – stwierdził Matolcsy.

Na zdaniu Brukseli może Budapesztowi zależeć najbardziej. UE i Międzynarodowy Fundusz Walutowy udostępniły Węgrom w 2008 r. 20 mld euro linii kredytowej.

Wygasa ona w październiku, a jak potwierdził Matolcsy, rząd będzie chciał ją przedłużyć, by ochronić Węgry przed ewentualnymi zawirowaniami na rynkach finansowych.