Dzięki temu wzrostowi odbił się już o ponad 20 proc. od dołka z końca maja 2010 r. Taką zwyżkę uważa się zwyczajowo za początek rynku byka.

Koniunktura na rynkach wschodzących w ostatnich miesiącach była wyraźnie lepsza niż na giełdach dojrzałych. Skupiający te ostatnie indeks MSCI World, choć wczoraj także zwyżkował, od dołka z przełomu czerwca i lipca odbił się o niespełna 11 proc. Gorzej niż giełdy wschodzące radzą sobie też tzw. rynki graniczne, charakteryzujące się mniejszą płynnością i kapitalizacją, ale nadające się do inwestowania. Skupiający je indeks MSCI FM, który zwykle jest w mniejszym stopniu niż MSCI EM skorelowany z MSCI World, w minionych miesiącach zachowywał się podobnie jak ten ostatni wskaźnik. Dno fali spadkowej osiągnął na początku lipca, po czym odbił się o około 11 proc.

W grupie rynków wschodzących od końca maja wyróżniają się giełdy azjatyckie. Główny indeks tajlandzkiego parkietu zyskał w tym czasie 30 proc. Około 28-proc. zwyżki odnotowano w Indonezji, na Filipinach oraz w Chile. Na wszystkich tych giełdach, a także m.in. w Turcji, przebite zostały już przedkryzysowe maksima. Pierwszą piątkę najdynamiczniejszych rynków wschodzących zamyka Rosja. Tamtejszy indeks RTS zyskał w omawianym okresie 23 proc. Dla porównania – WIG20 jest dziś o niemal 13 proc. powyżej minimum z końca maja.

Wczoraj motorem zwyżek MSCI EM były doniesienia z Chin i Europy. W weekend pojawiły się dane wskazujące, że działania Pekinu zmierzające do schłodzenia rynku kredytowego nie zaszkodziły koniunkturze w Państwie Środka. A Komisja Europejska podała, że tempo wzrostu unijnej gospodarki będzie w tym roku niemal dwukrotnie wyższe, niż prognozowała jeszcze w maju (czytaj wyżej). Tymczasem to właśnie obawy o konsekwencje chińskich ograniczeń kredytowych oraz kryzysu fiskalnego w strefie euro były główną przyczyną spadku MSCI EM na przełomie kwietnia i maja o 18 proc.