Amerykański indeks S&P 500 w I kwartale br. zyskał ponad 5 proc. Tak dobrego początku roku nie miał od 1997 r. Inny amerykański wskaźnik, Dow Jones Industrial Average, ustanowił w środę nowy rekord trwającej od przeszło dwóch lat hossy. Wyczynu tego dokonał też warszawski WIG20. Stało się tak, choć jeszcze niedawno inwestorzy niepokoili się wpływem, jaki na światową gospodarkę wywrą kryzys fiskalny w strefie euro, niepokoje społeczne na Bliskim Wschodzie i kataklizm w Japonii.
Wczoraj nastroje na światowych giełdach nie były wprawdzie jednoznaczne, ale analitycy spodziewają się, że akcje będą drożały nadal. Paradoksalnie, trzęsienie ziemi i fala tsunami, które na początku marca spustoszyły północno-wschodnią Japonię, okazały się dla rynków stymulujące. Sprowokowały banki centralne państw G7 do wspólnej interwencji na rynku walutowym, aby osłabić jena.
– Inwestorzy zrozumieli, że mogą wykorzystywać tę walutę do finansowania transakcji typu carry-trade – tłumaczy Chris Zwermann, strateg rynkowy Zwermann Financial. Transakcje te polegają na pożyczaniu kapitału w kraju, gdzie stopy procentowe są niskie, a waluta się osłabia, i lokowaniu go tam, gdzie są one wyższe, a waluta ma potencjał do aprecjacji. Zdaniem Zwermanna, to właśnie tani kapitał z Japonii napędzał ostatnio zwyżki na światowych giełdach.
[srodtytul]Nieosiągalne szczyty[/srodtytul]
Spośród 89 głównych indeksów giełdowych świata, ponad połowa przebiła już poziom z 12 września 2008 r., czyli ostatniej sesji sprzed bankructwa banku Lehman Brothers, które powszechnie uchodzi za początek najostrzejszej fazy kryzysu finansowego.