Śledczy sprawdzają, czy spółka ta dopuszczała się przed 2008 r. nadużyć przy nadawaniu ocen kredytowych ryzykownym instrumentom finansowym opartym na kredytach hipotecznych. Ratingi te były mocno zawyżone, więc mylące dla inwestorów lokujących pieniądze w te papiery. Gdy w 2007 r. pękła bańka na rynku nieruchomości w USA, jakość tych instrumentów finansowych okazała się śmieciowa, a inwestorzy ponieśli na nich gigantyczne straty, co doprowadziło do światowego kryzysu.
Nowe wątki
Posądzenia S&P oraz innych agencji ratingowych o takie praktyki nie są niczym nowym. W kwietniu 2011 r. raport komisji Senatu USA badającej przyczyny kryzysu finansowego (kierowanej przez senatora Carla Levina) napiętnował te spółki za to, że nadawały ryzykownym papierom bardzo wysokie ratingi, choć wiedziały o niskiej jakości tych instrumentów.
Dowodem na to są choćby e-maile, jakie wymieniali między sobą pracownicy agencji, nazywając papiery, którym nadali oceny kredytowe AAA, śmieciami i szajsem. Według Komisji Levina agencje działały w ten sposób, gdyż banki inwestycyjne tworzące ryzykowne instrumenty finansowe płaciły im za ratingi.
Dochodzenie prokuratury natrafiło jednak na nowy ważny wątek w sprawie. Śledczy odkryli, że analitycy S&P chcieli nadawać niższe ratingi niektórym ryzykownym instrumentom, ale menedżerowie agencji zmuszali ich do zawyżania ocen.