Londyńska Giełda Metali (LME) może zostać przejęta. Kilku chętnych już wyraziło zainteresowanie transakcją. Na giełdzie, która powstała 134 lata temu nad sklepem z kapeluszami, handluje się aż 80 proc. kontraktów terminowych na metale przemysłowe (m.in. miedź, aluminium, ołów czy cynk).
Zainteresowanie tym rynkiem ostatnio wzrosło z powodu rekordowej liczby realizowanych tam transakcji. Imponująca jest też ich wartość – w minionym roku wyniosła 11,6 bln USD, gdy w 1999 r. było to tylko 2,5 bln USD. Ta dynamiczna zwyżka to rezultat nie tylko rosnących cen metali, ale także wzrostu zainteresowania spekulowaniem na tym rynku.
Prawdziwa perełka
LME jest własnością firm na niej handlujących i banków. Wycena tego parkietu na podstawie ostatnio ujawnionej ceny akcji sięga 160 milionów funtów (247 mln USD). Ruben Lee, prezes Oxford Finance Group, uważa, że LME jest prawdziwą perełką, a jej wartość może być znacząco wyższa, niż sugerowałaby jej wycena na podstawie ubiegłorocznego zysku netto wynoszącego 9,5 mln funtów. – Na rynku niewiele takich instytucji jest na sprzedaż – tłumaczy Ruben Lee.
– LME jest ostatnią liczącą się giełdą będącą własnością instytucji członkowskich – zauważa Christopher Gilbert, profesor University of Toronto. Jego zdaniem zmiana struktury własnościowej spowoduje, że kosztem przemysłowych członków większe wpływy uzyskają finansiści. Kierownictwo LME poinformowało już o rozpoczęciu procedur, których finałem może być jej sprzedaż. Doradcą został amerykański bank inwestycyjny Moelis & Co.
Kto może być być kupcem
Zdaniem analityków oferty przejęcia LME mogą złożyć takie instytucje, jak CME Group, do której należy największy na świecie rynek kontraktów terminowych, Intercontinental Exchange (ICE) i Singapore Exchange.