Lars Svensson, wiceprezes szwedzkiego Riksbanku, uważa, że centralni bankowcy dążący do określonych celów (m.in. pożądanego poziomu inflacji) powinni analizować różne modele?i wskaźniki oraz monitorować zmieniającą się strukturę gospodarki. A Athanasios Orphanides, wiceprezes Europejskiego Banku Centralnego, opowiedział się za tym, aby o zmianach stóp procentowych decydował poziom cen, gdyż szacowanie różnicy między potencjalnym a realnym wzrostem gospodarki jest nieprecyzyjne. Przypomniał liczne błędne prognozy w ostatnich latach.
Amerykański Fed obniżył niemal do zera koszt kredytu i w dwóch rundach skupił z rynku aktywa o wartości 2,3 biliona dolarów, by ograniczyć bezrobocie. Udało się zmniejszyć stopę bezrobocia z 10 proc. w 2009 roku do 8,3 proc. obecnie. Europejski Bank Centralny przyciął główną stopę procentową do 1 proc. i zasilił banki komercyjne tanimi kredytami na ponad bilion euro.
Podejście obu instytucji w kształtowaniu stóp procentowych jest odmienne. Fed wprawdzie od niedawna też dąży do osiągnięcia określonego poziomu cen, lecz cel ten ma taka samą rangę jak zapewnienie pełnego zatrudnienia oraz wzrostu gospodarki. Jednocześnie coraz częściej analizuje pod tym kątem sytuację na rynku kredytowym i kondycję rynków finansowych.
Orphanides we współpracy z Volkerem Wielandem z uniwersytetu we Frankfurcie przygotował opracowanie zaprezentowane w Waszyngtonie. Uważają, że banki centralne powinny wyznaczać konkretne wielkości pożądanej inflacji i jasno przedstawiać swoje zamierzenia, unikając niepotrzebnej dyskrecji i nieprzewidywalności. Masaki Shirakawa, prezes Banku Japonii (BoJ), postulował w Waszyngtonie, aby bankowcy dokonali analizy niebezpieczeństw wiążących się ze zbyt długim utrzymywaniem stóp procentowych na niskim poziomie.