Coraz częściej ekonomiści z think tanków oraz banki inwestycyjne twierdzą, że w związku z kryzysem szanse tych krajów na osiągnięcie standardów życia czołówki krajów staje się znikoma. Nadzieje na dogonienie do średniego europejskiego PKB per capita też wydają się być płonne.
Politycy obiecywali, że hojna pomoc otrzymana z Brukseli umożliwi krajom taki sam skok jaki miał miejsce w Irlandii. Zdawało się, że postkomunistyczne kraje Europy kroczą tą ścieżką. Jednak w wielu z nich konwergencja spowolniła, analitycy zapowiadają, że może całkowicie się zatrzymać za 20 lat na poziomie o wiele niższym niżby chciano. Ville Kaitila naukowiec z Fińskiego Gospodarczego Instytutu Badawczego zapowiada, że wyrównanie poziomu życia jest mało prawdopodobne.
Osiem lat temu mieszkańcy Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Słowacji, Słowenii i Węgier świętowali szampanem przystąpienie do UE. Bułgaria i Rumunia czekały jeszcze trzy lata, aby dołączyć do elitarnego klubu, który miał sprawić nastanie boomu gospodarczego.
Tak jak się to zdarzyło w Irlandii, gdzie dzięki reformom gospodarczym i olbrzymiej pomocy finansowej UE, PKB per capita wzrósł z 65 proc. PKB Unii w 1960 r., do 150 proc. w 2008 r.
Zamiast boomu klapa?
Po wstąpieniu do UE nowo przybyłe kraje ruszyły w oczekiwanym kierunku. Rzeka inwestycji zagranicznych popłynęła do Czech, Słowacji i na Węgry. Słowacja stała się największym na świecie producentem samochodów na mieszkańca. PKB na mieszkańca z poziomu 50 proc. osiągnął w niecałe 10 lat 75 proc. średniej UE.