Kryzys dławi nadzieje Europy Środkowej

W Rumunii i pozostałych dziewięciu państwach, które od 2004 r. przystąpiły do Unii Europejskiej mieszka około 100 miliona ludzi. Ich nadzieje na dogonienie Europy Zachodniej i poprawę życia, mogą okazać się płonne

Aktualizacja: 18.02.2017 12:40 Publikacja: 26.05.2012 14:00

Kryzys dławi nadzieje Europy Środkowej

Foto: Bloomberg

Coraz częściej ekonomiści z think tanków oraz banki inwestycyjne twierdzą, że w związku z kryzysem szanse tych krajów na osiągnięcie standardów życia czołówki krajów staje się znikoma. Nadzieje na dogonienie do średniego europejskiego PKB per capita też wydają się być płonne.

Politycy obiecywali, że hojna pomoc otrzymana z Brukseli umożliwi krajom taki sam skok jaki miał miejsce w Irlandii. Zdawało się, że postkomunistyczne kraje Europy kroczą tą ścieżką. Jednak w wielu z nich konwergencja spowolniła, analitycy zapowiadają, że może całkowicie się zatrzymać za 20 lat na poziomie o wiele niższym niżby chciano. Ville Kaitila naukowiec z Fińskiego Gospodarczego Instytutu Badawczego zapowiada, że wyrównanie poziomu życia jest mało prawdopodobne.

Osiem lat temu mieszkańcy Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Słowacji, Słowenii i Węgier świętowali szampanem przystąpienie do UE. Bułgaria i Rumunia czekały jeszcze trzy lata, aby dołączyć do elitarnego klubu, który miał sprawić nastanie boomu gospodarczego.

Tak jak się to zdarzyło w Irlandii, gdzie dzięki reformom gospodarczym i olbrzymiej pomocy finansowej UE, PKB per capita wzrósł z 65 proc. PKB Unii w 1960 r., do 150 proc. w 2008 r.

Zamiast boomu klapa?

Po wstąpieniu do UE nowo przybyłe kraje ruszyły w oczekiwanym kierunku. Rzeka inwestycji zagranicznych popłynęła do Czech, Słowacji i na Węgry. Słowacja stała się największym na świecie producentem samochodów na mieszkańca. PKB na mieszkańca z poziomu 50 proc. osiągnął w niecałe 10 lat 75 proc.  średniej UE.

W latach 2000-2008 wzrost gospodarczy w pozostałych krajach UE wynosił 2 proc. rocznie. W krajach postkomunistycznych rósł o 4 proc. Łotwa osiągnęła 11,2 proc. w 2006 r.

Wydawało się, że dogonienie reszty krajów Unii jest na wyciągnięcie ręki. W 2008 r. PKB Bułgarii osiągnął 44 proc. PKB Unii z poziomu 28 proc. sprzed 10 lat. W Rumunii wzrósł o dwie trzecie do 47 proc.

Kryzys był końcem boomu gospodarczego i spowolnił konwergencję.

Wszystkie kraje regionu, prócz Polski, przeżyły recesję w ostatnich czterech latach. W okresie 2008-2010 gospodarka Łotwy skurczyła się o ponad jedną piątą. A w ciągu dwóch lat w Rumunii spadek PKB wyniósł 8 procent.

Kraje zachodnie również przeszły w stan recesji. Najbardziej ucierpiała Grecja. Jednak Grecja była w lepszej sytuacji na początku niż kraje postkomunistyczne. Z PKB per capita na poziomie 80 procent UE, na równi ze Słowenią i o wiele wyprzedzając biedniejsze kraje. Sytuacja w Irlandii również pogorszyła się, jednak utrzymuje się na poziomie Niemiec.

Nie tak prędko

Od nastania kryzysu we Wschodniej Europie rządy wprowadziły restrykcyjne programy oszczędnościowe, zwolniono wielu państwowych urzędników, zmniejszono wynagrodzenia w budżetówce. Wszystko celem walki z kryzysem. Zagraniczne banki wstrzymały kredyty. Trudniej jest też uzyskać pożyczkę. Rumunia właśnie wchodzi w drugą falę kryzysu.

-  Kiedy przystępowaliśmy do UE ludzie wierzyli, że świat się zmieni -  powiedział Reutersowi Decebal Floraica, ksiądz, który otworzył w Pitesti kuchnię dla biednych. Pitesti znajdująca się na południu Rumunii, liczy około 180 tys. mieszkańców. - Nasza radość była ogromna. Ludzie myśleli, że dostaną pracę za granicą. Teraz zaczynamy zdawać sobie sprawę, że UE to nie jest kraj mlekiem i miodem płynący.

Ekonomiści przewidują, że wzrost gospodarczy w następnych kilku latach będzie spowolniony, przez co kraje biedniejsze nie będą w stanie dogonić swoich bogatszych sąsiadów.

Peter Halmai i Viktoria Vasary, węgierscy eksperci od przekształceń gospodarczych uważają, że mieszkańcy nowych członków UE spodziewali się szybkiej konwergencji, a teraz są rozczarowani.

- Konwergencja ma jednak miejsce, jednak jest o wiele powolniejsza i w niektórych krajach zatrzymała się lub znacznie zwolniła - stwierdzili. W „The European Journal of Comparative Economics" Halmai i Vasary opublikowali swoje prognozy dla nowych członków UE, przewidując, że kraje te dogonią pierwotną 15-stkę w 2030 lub 2040 r., to jest w momencie kiedy nastąpi kryzys demograficznych we Wschodniej Europie. - Prawdziwa konwergencja zatrzyma się w 2030 r., a nawet może nastąpić regres w stosunku do piętnastki – twierdzą Halmai i Vasary.

- Polska osiągnie szczyt na poziomie 76 proc.  średniej UE w 2060 r.– uważają Halmai i Vasary. W zeszłym roku Leszek Balcerowicz przewidywał, że Polska dogoni Niemcy za 20 lat.

Najbiedniejsze kraje, Bułgaria i Rumunia, osiągną maksimum 60 proc.  PKB per capita UE dopiero za 30 lat. Rumunia może nawet spaść do obecnego poziomu.

Zsolt Darvas analityk z think tanku Bruegel uważa, że w porównaniu z Irlandią sprzed 20 lat, kraje postkomunistyczne pozostają w tyle, rozwój niektórych przypomina drogę Portugalii, Hiszpanii czy Grecji, które początkowo rozwijały się, a potem natrafiły na ścianę.

Według Darvasa Bułgaria i Rumunia wciąż mają szansę na konwergencję, ale realnie patrząc dopiero za 40-50 lat. W miarę realne patrząc nie było by źle gdyby osiągnęły 50 procent średniej UE.

Lepsze jutro dla wnuków

Członkostwo w UE jednak przyniosło pozytywne zmiany. W Petrachioaia główna droga została wyasfaltowana po raz pierwszy w 2008, rok po przystąpieniu Rumunii do UE. W miasteczku znajdują się cztery szkoły, ostatnie dwie wyremontowano dwa lata temu.

Ulicami Bukaresztu jeżdżą luksusowe samochody, nie ma już starych Dacii. Obskurne sklepiki ustąpiły miejsca Gucci i Starbucks.

Jednak nadal są problemy. Autostrady w Rumunii łączą tylko trzy miasta, żadna nie dociera do granicy kraju lub portu – co wstrzymuje rozwój inwestycji na eksport.

Tylko jedna czwarta mieszkańców ma stałą pracę, około jedna czwarta to emeryci, tyleż samo rolników. Potencjał produkcyjny Rumunii jest o wiele słabszy niż innych krajów członkowskich.

Z powodu korupcji i biurokracji zużyto jedynie 8 proc. z 19 mld euro funduszy dostępnych od 2007 roku.

Badania opinii publicznej pokazały, że niewiele ponad 50 proc. Rumunów nadal wierzy w UE, w porównaniu do 75 proc.  sprzed przystąpienia do Unii. Tom Gallagher, profesor Bradford University specjalizujący się we Wschodniej Europie, uważa, że mogą powstać radykalne partie oraz polityczne niezadowolenie może się rozprzestrzenić, jeżeli różnica w standardzie życie nadal będzie frustrowała mieszkańców.

„Rumunia będzie kulą u nogi dla Unii, kraj nie będzie się rozwijał, a nawet nastąpi regres jeżeli nie odnowimy współpracy z Unią – powiedział agencji Reutersa Gallagher.

Minu Iordanescu, dyrektor szkoły z Petrachioaia, realnie patrzy na sytuację w Rumunii: Warunki życia poprawią się może za 50 lat. Może moje wnuki zakosztują bardziej cywilizowanego życia".

Gospodarka światowa
Opłaciła się gra pod Elona Muska. 500 proc. zysku w kilka tygodni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Jak Asadowie okradali kraj i kierowali rodzinnym kartelem narkotykowym
Gospodarka światowa
EBC skazany na kolejne cięcia stóp
Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp