Zysk netto na akcję firm z S&P 500 zmniejszy się, według prognoz analityków, o 1,5 proc. rok do roku. Ale inwestorów nie powinno to martwić. Wręcz przeciwnie.
Jak wynika z wyliczeń firmy analitycznej Ned Davis Research, w ostatnich 85 latach koniunktura na amerykańskim rynku akcji była lepsza, gdy wyniki spółek poprawiały się powoli, a nawet się pogarszały, niż gdy rosły bardzo szybko.
W kwartałach, w których roczna zmiana zysków amerykańskich spółek znajdowała się między -20 a +5 proc., indeks S&P 500 rósł w rocznym tempie 12,4 proc. (czyli zyskiwał 3,1 proc.). W kwartałach, gdy zyski rosły szybciej, o 5 do 20 proc. rok do roku, S&P 500 zwyżkował w rocznym tempie 6,4 proc. A gdy spółki jeszcze szybciej poprawiały wyniki, akcje drożały w tempie zaledwie 2,4 proc. rocznie.
To kontrintuicyjne zjawisko ma zdaniem Eda Clissolda i Dana Sanborna, strategów rynkowych Ned Davis Research, proste wyjaśnienie. Inwestorzy wyczuwają po prostu, że zbyt szybkie tempo poprawy wyników spółek nie może się utrzymać i dyskontują jego spowolnienie. I odwrotnie, gdy wyniki się pogarszają lub poprawiają rozczarowująco wolno, inwestorzy spodziewają się, że kolejne kwartały będą pod tym względem lepsze i zawczasu uwzględniają to w wycenach akcji.
Wyjątkiem są kwartały, gdy zyski spółek załamują się o ponad 20 proc. rok do roku. W takich kwartałach indeks S&P 500 od 1927 r. zniżkował w rocznym tempie sięgającym niemal 15 proc. Tak bardzo wyniki firm pogarszają się bowiem tylko w trakcie recesji, gdy kolejne kwartały wcale nie zapowiadają się lepiej.