Negocjacje w sprawie ustawy eliminującej tzw. urwisko fiskalne (przedłużającej okres obowiązywania części ulg podatkowych oraz odraczającej część cięć budżetowych) toczyły się w sylwestra do późnych godzin nocnych. We wtorek, o drugiej w nocy czasu nowojorskiego, Senat USA przyjął wreszcie kompromisową ustawę będącą efektem porozumienia senackich republikanów i demokratów z prezydentem Barackiem Obamą. Wczoraj wieczorem nad tą kluczową ustawą debatować miała Izba Reprezentantów, ale do zamknięcia tego wydania „Parkietu" nie były jeszcze znane wyniki głosowania w sprawie tego fiskalnego kompromisu.

Koniec gry w cykora

Pod względem technicznym USA spadły w Nowy Rok z fiskalnego urwiska. Nie ma to już jednak dużego znaczenia, gdyż ustawa przyjęta przez Senat działa wstecz. Zgodnie z nią Amerykanie zarabiający rocznie poniżej 400 tys. USD (450 tys. w przypadku rozliczających się wspólnie małżeństw) zachowają ulgi podatkowe wprowadzone w czasach administracji Busha. Dla pozostałych podatek dochodowy wzrośnie z 35 proc. do 39,6 proc. Podatki zostaną więc podwyższone jedynie dla około 2 proc. Amerykanów. Automatyczne cięcia fiskalne (tzw. sekwestracja) zostaną odroczone o dwa miesiące, co da czas Kongresowi i prezydentowi na opracowanie długoletniego planu oszczędności budżetowych. Oszczędności te mają w równym stopniu zostać rozdzielone między nakłady na obronę oraz pozostałe wydatki państwa. Podwyższono również ustawowy limit zadłużenia federalnego. W ostatni dzień 2012 r. sięgnęło ono 16,4 bln USD.

Umowa w takim kształcie może zostać uznana za umiarkowane zwycięstwo Obamy i posłużyć w przyszłości jako model dla podobnych kompromisów. Republikanom nie udało się uchronić najbogatszych Amerykanów przed podwyżkami podatków, ale lepsze to niż nic. Gdyby kompromisowa umowa nie weszła w życie, podwyżki podatków dotknęłyby wszystkich. Każdy Amerykanin zarabiający 100 tys. USD rocznie musiałby zapłacić 5,3 tys. USD podatku więcej. Jednocześnie kraj odczułby skutki cięć fiskalnych wynoszących 110 mld USD rocznie. Pod wpływem takiej kumulacji gospodarka USA weszłaby pewnie w recesję w pierwszej połowie roku. Demokraci początkowo chcieli likwidacji ulg dla zarabiających rocznie powyżej 250 tys. USD, ale nie udało im się przeforsować tego postulatu (Republikanie obronili więc drobnych i średnich przedsiębiorców przed podwyżkami podatków). – Choć zarówno republikanie, jak i demokraci nie dostali wszystkiego, czego chcieli, to porozumienie jest właściwym posunięciem dla naszego kraju – mówił we wtorek prezydent Obama.

Ominięta mina

Ekonomiści z JPMorgan Chase prognozują, że fiskalny kompromis w takim kształcie może się przyczynić do lekkiego spowolnienia wzrostu gospodarczego w I kwartale 2013 r. Może on wynieść 1 proc. Później jednak ożywienie przyspieszy. – Mimo nerwów związanych z kwestiami fiskalnymi stan gospodarki się poprawia. Gdy będzie więcej jasności w kwestiach podatkowych i wydatków rządowych, spodziewamy się, że wzrost gospodarczy przyspieszy – twierdzi Ryan Sweet, ekonomista z Moody's Analytics.

[email protected]