Rada dyrektorów AIG zdecyduje dzisiaj, czy przyłączyć się do pozwu swoich akcjonariuszy przeciwko rządowi – donosi „New York Times". Pozew ten złożony został już w 2011 r. przez grupę inwestorów, z Mauricem Greenbergiem, byłym szefem AIG na czele. Akcjonariusze zarzucają rządowi, że przeprowadzając operację ratowania AIG oszukał ich oraz złamał piątą poprawkę do konstytucji zakazującą władzy konfiskowanie prywatnej własności bez odpowiedniego odszkodowania.
Uderzenie w udziałowców
Greenberg oraz inni udziałowcy pozywający rząd USA nie kwestionują tego, że pomoc dla AIG była słuszna. Bez pożyczek wartych 182 mld USD (spłaconych w 2012 r.) ta firma by zbankrutowała. Autorzy pozwu uważają jednak, że rząd postąpił nieuczciwie, ustalając odsetki od pożyczek pomocowych na 14 proc. i mocno rozwadniając akcjonariat AIG. Po przejęciu 92 proc. akcji AIG przez państwo spółka ta zawarła szereg porozumień z wieloma krajowymi?i zagranicznymi instytucjami finansowymi. Umowy te dotyczyły spłaty CDS (instrumentów finansowych ubezpieczających przed niewypłacalnością dłużnika). Według Greenberga był to zatajony pakiet pomocy finansowej dla Wall Street, udzielony bocznymi drzwiami.
O skali tej sprawy sądowej świadczy to, że Greenberg oraz inni poszkodowani akcjonariusze zażądali wglądu w aż 16 mln dokumentów rządowych.
– Te oskarżenia nie mają podstaw. Kierownictwo AIG miało alternatywę wobec państwowej pomocy. Tą alternatywą było bankructwo – twierdzi Jack Gutt, rzecznik nowojorskiego oddziału Fedu.
Wizerunkowa porażka
Jeśli AIG przyłączy się do pozwu swoich akcjonariuszy, najprawdopodobniej wymusi to na rządzie negocjacje z tą firmą, które mogą zakończyć się ugodą korzystną dla akcjonariuszy. Może to jednak być ogromny cios w wizerunek tego koncernu ubezpieczeniowego. Opinia publiczna mogłaby uznać, że AIG jest niewdzięczna państwu, które uratowało spółkę miliardami dolarów uzyskanymi od podatników.