Gabinet premiera Shinzo Abego zapowiedział w piątek, że wyda na rozruszanie gospodarki 10,3 bln jenów (363 mld zł). Około jedna trzecia tej kwoty ma być przeznaczona na usuwanie skutków trzęsienia ziemi i fali tsunami z marca 2011 r. i projekty, które pomogą zapobiegać podobnym katastrofom naturalnym. Kolejna jedna trzecia pójdzie na wsparcie prywatnych inwestycji w nowe technologie oraz badania. Reszta zostanie spożytkowana na usprawnienia służby zdrowia i systemu edukacyjnego, infrastrukturę na terenach wiejskich i inne inicjatywy poprawiające jakość życia Japończyków.
Uwzględniając dodatkowe wydatki lokalnych władz oraz sektora prywatnego, wsparcie dla gospodarki ma sięgnąć około 20 bln jenów. Tokio szacuje, że podbije to japoński PKB o 2 pkt proc. i stworzy 600 tys. miejsc pracy. Te korzyści mają być widoczne w przyszłym roku fiskalnym, który rozpocznie się z początkiem kwietnia.
W III kwartale ub.r. gospodarka Kraju Kwitnącej Wiśni kurczyła się w rocznym tempie 3,5 proc. PKB spadał też w poprzednim kwartale, co oznacza, że Japonia znalazła się w trzeciej recesji w ciągu pięciu lat.
Wyciągnięcie Japonii z wieloletniej stagnacji było jedną z obietnic wyborczych Partii Liberalno-Demokratycznej, która wygrała grudniowe wybory parlamentarne w Japonii. Zresztą już podczas swojej poprzedniej kadencji na stanowisku premiera, w latach 2006-2007, Abe dał się poznać jako zwolennik agresywnej polityki stymulacyjnej. Jego gospodarcze recepty zaczęto nawet nazywać Abenomiką.
Jej elementem jest też dalsze łagodzenie polityki pieniężnej. Przedstawiając pakiet stymulacyjny, Abe wezwał Bank Japonii (BOJ) do większego zdecydowania. – Śmiałe łagodzenie polityki pieniężnej jest niezbędne do pokonania deflacji i silnego jena – powiedział.