Lasy dębowo-brzozowe na półwyspie Chalkidiki na północy kraju od ponad 2000 lat dostarczają różnego rodzaju metali. Jednak z nastaniem nowych metod wydobywczych rozgorzała dyskusja na temat kopalnictwa na szeroką skalę, ochrony środowiska, możliwości tworzenia nowych miejsc pracy i turystyki.
Zwolennicy nowego przedsięwzięcia uważają, że dzięki "złotej" inwestycji stworzone zostaną nowe miejsca pracy a lokalna gospodarka wzbogaci się o miliony euro i to teraz kiedy Grecja boryka się z kryzysem finansowy. Przeciwnicy natomiast uważają, że przemysł zagrozi zdrowiu mieszkańców, przetrzebi drogocenne lasy i odstraszy turystów z regionu znanego ze swego piękna.
Licencje wydobywcze na terenie obejmującym 317 kilometrów kwadratowych, gdzie znajdują się zasoby ołowiu, cynku, srebra, złota i miedzy, należą do Hellas Gold – która w 95 należy do kanadyjskiej firmy kopalnianej Eldorado Gold Inc., pozostałe 5 procent należy do greckiej firmy budowlanej Aktor.
Wiele osób uważa, że dzięki tej zagranicznej inwestycji Grecja podniesie się z depresji, gdzie ponad 26 procent robotników pozostaje bez pracy, a kraj czeka szósty, kolejny rok recesji.
Eldorado Gold Corp. oraz inna firma wydobywcza Glory Resources zakładają, że w 2016 roku z czterech greckich kopalni na rynek trafi 425 tys. uncji złota. To niemal dwa razy więcej niż w ubiegłym roku wydobyła Finlandia – największy europejski producent żółtego metalu, który jednak zajmuje dopiero 40. pozycję na świecie. Eldorado Gold zamierza podwoić zatrudnienie i docelowa zapewnić pracę 1,5 tys. Grekom. Natomiast od rozpoczęcia wydobycia Glory Resources chce zatrudnić 200 osób.