Jej treścią jest spór amerykańskiego ekonomisty z prezydentem Estonii Toomasem Ilvesem na temat programu oszczędnościowego realizowanego przez bałtycki kraj, który niedawno doświadczył głębokiego kryzysu gospodarczego.
Stymulowanie koniunktury ma coraz więcej zwolenników w Estonii. Duma z powodu ostrych cięć wydatków budżetowych, by przezwyciężyć najostrzejszy kryzys od upadku komunizmu, powoli ustępuje. Estończycy domagają się wyższych zarobków, co pozwoliłoby częściowo wyrównać dysproporcje w standardzie życia między tym krajem a Europą Zachodnią. Stało się to bardzo widoczne po przyjęciu euro. Krugman, który jest zwolennikiem pobudzania gospodarki kosztem powiększania deficytu, w ubiegłym roku został w Internecie zbesztany przez Ilvesa, za to, że ignoruje osiągnięcia Estonii w zwalczaniu kryzysu.
Niezadowolenie z zarobków dowodzi, że powrót gospodarki do wzrostu zmniejsza gotowość Estończyków do niekończącego się akceptowania wyrzeczeń mimo że przywódcy Unii Europejskiej wskazują ten kraj jako wzorzec przezwyciężania kryzysu zadłużeniowego. Estończycy, którzy uważają, że tradycje śpiewania chóralnego sprawiły, że możliwy był bezkrwawy powrót do niepodległości domagają się najwyższych podwyżek w Unii Europejskiej, gdyż chcą nagrody za wyrzeczenia.
- Mówi się, że Estonia odzyskała niepodległość dzięki śpiewaniu – wskazuje Eugene Birman urodzony na Łotwie amerykański kompozytor, współautor wspomnianej kantaty. Teraz toczone za zamkniętymi drzwiami spory i tłumione emocje, jak mówi Birman, trafiły na scenę.
Estonia, Litwa i Łotwa doświadczyły najgorszej recesji po bankructwie banku inwestycyjnego Lehman Brothers Holdings, kiedy zakręcono kredytowy kurek i gwałtownie spadł popyt na ich eksport. Produkt krajowy brutto zmniejszył się tam aż o jedną czwartą.