Wrogiem Danii w tym przypadku jest Bazylea, a ściślej rezydujący tam komitet nadzoru bankowego, który narzucił bankom surowsze reguły płynnościowe. Margrethe Vestager, szefowa duńskiego resortu gospodarki, powiedziała, że jej rząd jest rozczarowany tym, iż jego postulaty zostały zignorowane.
Duńczycy zabiegają, aby ich sprawdzony, jak podkreślają, model finansowania zakupu domów nie został starty z powierzchni ziemi. - To dla nas kluczowe zagadnienie – zapewnia Vestager. Podkreśla, że duński system przetrwał każdy szok jaki sobie tylko można wyobrazić, jest niesamowicie tani, stabilny i godny zaufania.
Stawka jest wysoka, gdyż wartość rynku obligacji zabezpieczonych kredytem hipotecznym w Danii szacowana jest na 600 miliardów dolarów, co w relacji do liczby ludności jest światowym rekordem. Dania ma ocenę wiarygodności kredytowej na poziomie AAA, a tamtejsze banki spełniają wymogi płynnościowe dzięki temu, że trzymają obligacje zabezpieczone pożyczkami hipotecznymi. Komitet Bazylejski chce, aby papiery te były stosowane w ograniczonym zakresie mimo, że mają wyższy rating niż ponad połowa państw strefy euro. Bazylea może spowodować, że duńskie banki będą w większym stopniu polegać na długu rządowym.
Dania nie ma swojego przedstawiciela w 27-osobowym Komitecie Bazylejskim i uważa, że to gremium ignoruje lekcje z kryzysu zadłużeniowego. Dzięki dyscyplinie finansowej dług publiczny Danii stanowi około połowy średniej w eurolandzie. Oznacza to, że na rynku walorów skarbowych nie ma wystarczającej ilości papierów aby możliwe było pokrycie braków płynnościowych zgodnie z wymogami Bazylei. Według szacunków Nykredit, największego w Europie emitenta obligacji zabezpieczonych pożyczkami hipotecznymi, na rynku powstanie dziura rzędu 200 miliardów koron (36 miliardów dolarów).
- Ostatnie oświadczenie Bazylei wciąż bardzo koncentruje się na emitencie, a nie na obiektywnych cechach (obligacji-red.) – ma pretensje Vestager. Gdyby duńskie banki musiały się dostosować do reguł bazylejskich musiałyby sprzedać obligacje hipoteczne, wywindować koszty finansowania domów, a wstrząsy przez to spowodowane odczułaby cała gospodarka, ostrzega Steen Bocian, szef działu analiz w Danske Bank, największym kredytodawcy w Danii.