Najbardziej znaczącym wyjątkiem był parkiet w Atenach, którego główny indeks tracił wczoraj ponad 4 proc. Tam wciąż odreagowano twarde warunki pomocy, jakie podyktowano Cyprowi, oraz poniedziałkową sugestię Jeorena Dijsselbloema, przewodniczącego eurogrupy, że rozwiązanie narzucone Nikozji może być wzorem postępowania UE wobec innych krajów strefy euro. We wtorek wielu unijnych oficjeli uspokajało inwestorów, że nic takiego nie jest planowane. Ze swoich słów wycofał się również Dijjselbloem.
Niebezpieczeństwo wykorzystywania w przyszłości bankowych depozytów do ratowania pożyczkodawców całkiem jednak nie zniknęło. Unijny projekt regulacji dotyczących restrukturyzowania banków przewiduje, że depozyty warte powyżej 100 tys. euro będą mogły zostać wykorzystane do takich operacji. Właściciele depozytów liczących do 100 tys. mogą jednak spać spokojnie. Ich pieniądze nie będą mogły posłużyć do ratowania banków.
Cypryjskie banki prawdopodobnie zostaną otwarte w czwartek, ale może to się znowu opóźnić (są one zamknięte już nawet dłużej niż w Argentynie w czasie kryzysu w 2001 r.). Michalis Sarris, minister finansów Cypru, twierdzi, że w piątek część depozytów w Bank of Cyprus zostanie wymienionych na akcje (w ramach restrukturyzacji tego pożyczkodawcy), na czym właściciele depozytów mogą stracić około 40 proc. Europejski Bank Centralny zdecydował zaś o przedłużeniu dostępu dużym cypryjskim bankom do wsparcia płynnościowego w ramach programu ELA. To pozwoli utrzymać je przy życiu.