Dow Jo­nes In­du­strial Ave­ra­ge, gru­pu­ją­cy ak­cje 30 naj­więk­szych spół­ek gieł­do­wych w USA, po­bił re­kord z paź­dzier­ni­ka 2007 r. już na po­cząt­ku mar­ca. Dziś jest o 2,5 proc. wy­żej. Ale szer­szy S&P 500 no­wy re­kord ma jesz­cze przed so­bą. We wto­rek in­deks za­koń­czył se­sję na po­zio­mie 1563,8 pkt, oko­ło 1,4 pkt po­ni­żej mak­si­mum z je­sie­ni 2007 r. Wczo­raj, gdy za­my­ka­li­śmy do wy­da­nie „Par­kie­tu", był na mi­nu­sie. Ana­li­ty­cy tłu­ma­czy­li to m.in. roz­cza­ro­wu­ją­cy­mi da­ny­mi z ryn­ku nie­ru­cho­mo­ści w USA oraz eska­la­cją kry­zy­su w eu­ro­lan­dzie. Ten ostat­ni czyn­nik mo­że zresz­tą spra­wić, że na re­kord S&P 500 bę­dzie trze­ba po­cze­kać.

– In­we­sto­rzy ocze­ku­ją zdro­wej prze­rwy w hos­sie, zwią­za­nej z sy­tu­acją na Cy­prze – oce­nił Ste­ven Ne­imeth, za­rzą­dza­ją­cy fun­du­sza­mi Su­nA­me­ri­ca AM. In­ne­go zda­nia jest An­drew Slim­mon z Mor­ga­na Stan­leya. – Za ka­żdym ra­zem, gdy ry­nek się co­fa, in­we­sto­rzy po­wie­rza­ją na­szym fun­du­szom wię­cej pie­nię­dzy. Bo gdy ry­nek by­ka doj­rze­wa, lu­dzie prze­sta­ją się oba­wiać strat, a za­czy­na­ją oba­wiać się te­go, że nie za­ła­pią się na zwy­żki – wska­zu­je.