Fundusze operujące na rynkach walutowych, stosujące modele komputerowe przy podejmowaniu decyzji o transakcjach, w tym roku (do końca maja) zarobiły 0,9 proc, , natomiast fundusze stawiające na ludzi zainkasowały 2,5 proc., co jest największą taką różnicą od 2008 roku, wynika z danych Parker Global Strategies. Fundusz „komputerowy" należący do Ortus Capital Management z Hongkongu, dysponujący ponad miliardem dolarów, w pierwszym półroczu stracił aż 13,8 proc., a stosujący podobną strategię FX Concepts Global Currency Fund, miał pod kreską 3,3 proc., wskazują dane zgromadzone przez Barclays Hedge.
Algorytmy, bazujące na określonych wzorcach i zależnościach, nie potrafiły się odnaleźć w rzeczywistości kreowanej przez wiodące banki centralne świata, prowadzące zróżnicowaną politykę. W okresie zwiększonej zmienności kursów walut i stóp procentowych lepiej radzili sobie traderzy z krwi i kości.
- Banki centralne stały się insajderami rynków walutowych, co oznacza zmianę paradygmatu polegającą na tym, że systemowi traderzy nie radzą sobie tak dobrze jak traderzy fundamentalni - zauważa Richard Olsen, założyciel firmy Olsen, który od 1986 r. opracowuje modele tradingu walutowego.
Popularność funduszy „komputerowych" , zwanych też quantami, czy też systemowymi, rośnie od lat 90. i obecnie jest ich więcej niż tych, które polegają na ludziach. Historycznie mają też lepsze rezultaty inwestycyjne, a wyjątkiem jest ten rok.
Spośród 43 funduszy walutowych monitorowanych przez Parker Global Strategies 27 stosuje modele komputerowe. Średnio zarabiały 10,7 proc. rocznie od 1986 r., kiedy Parker zaczął gromadzić takie dane, zaś ich konkurenci 8,6 proc.