Niektóre banki już zaczynają zmieniać prognozy wzrostu naszego PKB na ten rok. – Podnieśliśmy nasze oczekiwania do 1,4 proc. z 1,1 proc. Od połowy lipca mówimy o odbiciu w przemyśle, widać poprawę zamówień zagranicznych i w mniejszym stopniu, ale również krajowych. To może być trwalsza poprawa – mówi Rafał Benecki, główny ekonomista ING.
Za wcześnie na rewizje
Nad podwyżką prognoz zastanawiają się też banki, które dotychczas miały najniższe oczekiwania. Swoje szacunki (0,8 proc. wzrostu PKB) zamierza podnieść Credit Agricole.
– Głównym źródłem silniejszego wzrostu będzie wyższy od oczekiwań wzrost dynamiki eksportu. To efekt poprawiającej się sytuacji w strefie euro – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista banku. Jego zdaniem, przyspieszenia gospodarce doda też nieco wyższa konsumpcja.
Jednak większość ekonomistów wciąż ostrożnie patrzy na pierwsze sygnały ożywienia. – Często jest tak, że prognozy nie doceniają najpierw skali spowolnienia i później przyspieszenia. Może będzie lepiej niż myślimy. Jestem umiarkowanym optymistą, ale prognoz na razie nie zmieniam – mówi Ignacy Morawski, główny ekonomista FM Bank PBP. – Ewentualne rewizje prognoz są możliwe, ale dopiero po oficjalnych danych GUS – mówi Jarosław Janecki z Societe Generale. Wstępny odczyt PKB za drugi kwartał poznamy w przyszłym tygodniu.
Londyn też sceptyczny
Ostrożni w przewidywaniach są też ekonomiści z zagranicy. – Jest zdecydowanie za wcześnie, aby mówić o rewizjach w górę prognoz dla wzrostu polskiej gospodarki w tym roku – mówi Nicholas Spiro, dyrektor zarządzający Spiro Sovereign Strategy. Jego prognoza zakłada niewiele ponad 1 proc. wzrostu PKB. – W drugim półroczu wzrost będzie na pewno silniejszy niż w pierwszym. Jednak wątpię w to, że gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej są już gotowe do startu – mówi Neil Shearing, ekonomista instytutu ekonomicznego Capital Economics.