Ignazio Marino w czerwcu objął to stanowisko, do pracy i na oficjalne spotkania jeździ rowerem, a nie służbowym samochodem, a w miniony weekend zamknął ten rejon dla prywatnych pojazdów.
– Naprawdę ponosimy odpowiedzialność za usunięcie samochodów i autobusów, wszelkiego ruchu i zanieczyszczenia środowiska z Centro Storico, gdzie znajdują się jedne z najsłynniejszych zabytków naszej planety – powiedział 58-letni burmistrz, z zawodu chirurg transplantolog w wywiadzie, na który z agencją Bloomberga umówił się na Via dei Fori Imperiali.
Działania Marino zmierzające do tego, żeby najstarsze atrakcje Rzymu były bardziej przyjazne dla pieszych, są częścią szerszej strategii ogarniającej Włochy do niedawna zwariowane na punkcie motoryzacji – ojczyznę superaut ferrari, maserati czy lamborghini.
Ta nowa strategia polega na przesiadaniu się z samochodów na pojazdy o pedałowym napędzie lub do komunikacji publicznej. W 2011 r. we Włoszech po raz pierwszy od ponad 50 lat sprzedano więcej rowerów niż samochodów, a w ub.r. różnica ta wzrosła do 200 tys.
Przyczyną tak zasadniczej zmiany była też oczywiście najdłuższa od II wojny światowej recesja, w wyniku której popyt na samochody spadł do poziomu najniższego od ponad 30 lat. Jednocześnie władze centralne i lokalne energicznie zabrały się za zmniejszanie zatłoczenia w dużych miastach i na autostradach, a podróżowanie komunikacją publiczną czy na rowerach stało się tańsze i szybsze.