Powodem, dla którego ministrowie finansów strefy euro nie palą się do mniej lub bardziej rozsądnego kompromisu z Grecją, nie jest wcale to, że nowy grecki rząd nie chce zaciskać pasa w podobnym stopniu jak próbowali to robić jego poprzednicy. Tym, co motywuje europejskie rządy do twardego stanowiska, jest obawa przed rozlaniem się po eurolandzie politycznych skutków kryzysu. Jeśli radykalnie lewicowej Syrizie udałoby się uzyskać ustępstwa w Brukseli i Frankfurcie, po podobne ulgi mogłyby się zgłosić inne kraje strefy euro, a do władzy mogłyby tam dojść siły nastawione podobnie roszczeniowo i antyestablishmentowo jak Syriza. To wyjaśnia, dlaczego do greckich propozycji kompromisu negatywnie nastawiona jest Hiszpania – kraj, w którym za kilka miesięcy może zwyciężyć w wyborach parlamentarnych podobna do Syrizy partia Podemos. Jej zwycięstwo może otworzyć nowy, groźny rozdział w niekończącej się sadze znanej jako kryzys w strefie euro.
Lista mrzonek
Partia Podemos istnieje ledwo rok, a już ma w niektórych sondażach wyborczych nawet 28 proc. poparcia i jest drugim pod względem liczby członków stronnictwem politycznym w Hiszpanii. W kilka miesięcy po założeniu wprowadziła pięciu deputowanych do Parlamentu Europejskiego. Ma ogromne szanse, by wygrać zaplanowane na jesień tego roku wybory parlamentarne (dokładnego ich terminu jeszcze nie ma), pokonując obecnie rządzącą centroprawicową Partię Ludową premiera Mariano Rajoya i nieudolną socjaldemokratyczną opozycję z partii PSOE. Nazwę Podemos można przetłumaczyć jako „Możemy", co jest nawiązaniem do Obamowskiego „Yes, we can!". Co Podemos mogą? Odebrać władzę establishmentowi i wprowadzić w życie swój radykalnie lewicowy program.
Podemos wywodzi się z hiszpańskiego ruchu Indignados organizującego protesty przeciwko kryzysowi, fiskalnemu zaciskaniu pasa, bankom, kapitalistom i korupcji. Ruch ten, podobnie jak grecka Syriza, był luźną koalicją wielu mniej lub bardziej lewicowych partyjek o śladowym poparciu społecznym. Przekształcenie go w partię stworzyło jednak nową jakość i zagospodarowało elektorat rozczarowany umiarkowaną lewicą, która wpędziła kraj w kryzys. Podemos kieruje Pablo Iglesias Turrion, liczący 36 lat politolog i zarazem gospodarz telewizyjnych programów publicystycznych, były członek Komunistycznego Związku Młodzieży Hiszpanii. Iglesias przyjaźni się z greckim premierem Alexisem Tsiprasem, więc można sobie wyobrazić, że perspektywa dojścia tego radykała do władzy w jednej z największych gospodarek strefy euro wywołuje zimne dreszcze u unijnego establishmentu. Widać to było choćby podczas negocjacji Eurogrupy z Grecją. – Zetknęliśmy się z oporem osi sił kierowanej przez rządy Hiszpanii oraz Portugalii, która z oczywistych powodów politycznych chciała doprowadzić do zerwania negocjacji. Ich plan przewidywał zmęczenie nas, obalenie naszego rządu lub doprowadzenie do jego bezwarunkowej kapitulacji, zanim nasza praca zacznie przynosić owoce i zanim grecki przykład zacznie wpływać na inne kraje. Zwłaszcza przed wyborami parlamentarnymi w Hiszpanii – twierdzi grecki premier Tsipras.
Niechęci europejskiego establishmentu do Podemos trudno się dziwić. Partia ta do niedawna proponowała wprowadzenie w Hiszpanii minimalnego dochodu gwarantowanego, czyli tego, by państwo wypłacało każdemu Hiszpanowi świadczenia na zasadzie „czy się stoi, czy się leży 400 euro się należy". Ten postulat wypadł z nowego programu gospodarczego Podemos opracowanego przez politologa Vincenco Navarro i ekonomistę Juana Torresa, ale partia ta ma w zanadrzu więcej propozycji, które nie spodobają się unijnym decydentom. Jej program przewiduje podwyżki płac, emerytur, zasiłków i innych świadczeń oraz państwowych inwestycji. Zmiana konstytucji ma sprawić, że kredyt stanie się „ważną usługą publiczną", a jego zapewnianiem zajmą się nowe państwowe banki oraz bliżej niezdefiniowane „obywatelskie banki interesu publicznego". Hiszpania ma również wycofać się z podwyższenia wieku emerytalnego z 65 do 67 lat i z reform rynku pracy z 2012 r. dających pracodawcom bardzo dużą swobodę w stosowaniu elastycznych form zatrudnienia. Płace najwyżej zarabiających mają zostać ograniczone, a długi biedniejszych obywateli zrestrukturyzowane. Podemos sugeruje również, że zrestrukturyzowany powinien być dług publiczny Hiszpanii dochodzący do 100 proc. PKB. Zreformowany ma zostać Europejski Bank Centralny, tak by celem jego działania obok stabilności cen było również „pełne zatrudnienie".
– Te propozycje w kraju, w którym stopa bezrobocia przekracza 20 proc., czyta się jak listę życzeń świątecznych. Jedynym sposobem na spełnienie tego programu mogłoby być wyjście kraju ze strefy euro, czyli coś, czego większość Hiszpanów nie chce – uważa William Chislett, analityk hiszpańskiego Elcano Real Instituto.