I gdy Rzymianie byli przekonani, że na dobre pożegnali się z niepopularnym centrolewicowym ojcem Wiecznego Miasta, Ignazio Marino po zaledwie trzech tygodniach wycofał swoją rezygnację spowodowaną skandalem z wydatkami z miejskiej kasy. Wywołało to niepewność w stołecznych kołach politycznych, ale w kłopotliwej sytuacji postawiło też premiera Matteo Renziego. Ten reformatorsko nastawiony szef rządzącej partii demokratycznej coraz częściej apelował do Marino o polityczną odpowiedzialność, i to nie tylko w Rzymie, ale w skali krajowej, i namawiał go do odejścia.
Gdy się okazało, że Marino chce zostać, kierownictwo partii demokratycznej wezwało swoich członków w radzie miasta do natychmiastowej rezygnacji, co uniemożliwiłoby burmistrzowi podejmowanie jakichkolwiek decyzji, a więc sprawowanie urzędu.
Ignazio Marino jest chirurgiem, przez lata pracował w USA, specjalizując się w przeszczepach wątroby, a przed dwoma laty jako niezależny kandydat został wybrany na burmistrza, bo zapowiadał daleko idące zmiany. 8 października podał się do dymisji pod presją spowodowaną zarzutami, którym zaprzeczał, jakoby pieniędzmi z kasy miasta płacił za swoje posiłki, a także dość powszechną krytyką jego niekompetencji w rozwiązywaniu poważnych problemów Rzymu od komunikacji po korupcję. O tej ostatniej pladze znów zrobiło się głośno, gdy wyszło na jaw, że mafia przejmowała środki przeznaczone na pomoc dla uchodźców.