Te dane mogą się okazać dla Europejskiego Banku Centralnego kolejnym argumentem, by na czwartkowym posiedzeniu zwiększył działania stymulacyjne. – Niezależnie od danych EBC nie może sobie pozwolić na to, by zawieść w czwartek – twierdzi Marco Valli, ekonomista z UniCreditu.

Inflacja bazowa (czyli nieuwzględniająca kosztów żywności oraz paliw i energii) wyhamowała z 1,1 proc. w październiku do 0,9 proc. w listopadzie. Spodziewano się, że pozostanie ona na niezmienionym poziomie. To wskazuje, że ryzyko deflacji w strefie euro jest związane nie tylko z przeceną na rynkach surowcowych, ale ma szersze przyczyny.

– Stopa inflacji może w nadchodzących miesiącach ostro wzrosnąć w rocznicę dużych spadków cen ropy. W styczniu może nawet przekroczyć 1 proc., licząc rok do roku. Później jednak efekty związane z cenami energii mogą się okazać negatywne. Tymczasem osłabiona gospodarka oraz ograniczona presja kosztowa będzie nadal tamowała inflację bazową. Październikowe dane o inflacji producenckiej mówiły o spadku cen o 3,1 proc. – wskazuje Jonathan Loynes, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.

Od 2013 r. inflacja w strefie euro nie spełnia wyznaczonego przez EBC celu bliskiego 2 proc. Od końcówki 2013 r. jest ona niższa niż 1 proc., a przez kilka miesięcy na przełomie 2014 i 2015 r. Euroland był pogrążony w deflacji. Wrześniowe prognozy EBC mówią, że cel inflacyjny zostanie osiągnięty prawdopodobnie dopiero pod koniec 2017 r.