Przez ostatnich kilka lat indeksy akcji na rynkach wschodzących regularnie spisują się słabiej niż na rynkach dojrzałych. Jakie są tego powody?
Kiedy mówimy o obserwowanej w ostatnich pięciu–sześciu latach słabości rynków wschodzących względem rynków dojrzałych, możemy wskazać dwie główne tego przyczyny. Pierwszą są wyceny akcji, które owe kilka lat temu znalazły się na emerging markets na bardzo wysokim poziomie. Wśród inwestorów panował wówczas przesadny optymizm, wynikający z założenia, że rynki wschodzące będą w stanie oprzeć się słabości rynków rozwiniętych. Szczególnie chińskie akcje były wyceniane z wysokimi mnożnikami po zastosowaniu przez tamtejsze władze działań stymulacyjnych w 2009 r.
Optymizm wobec rynków wschodzących jednak szybko spadł, gdy stało się jasne, że tzw. decoupling (szybki rozwój gospodarek wschodzących przy jednoczesnej stagnacji lub recesji na rynkach dojrzałych – red.) się nie zdarzy. W efekcie wyceny akcji, w tym zwłaszcza w Chinach, zeszły do rozsądniejszych poziomów.
Drugą kwestią jest słabość w wynikach finansowych spółek z rynków wschodzących. Szczególnie dotyczy to firm zorientowanych na eksport, które ucierpiały wskutek spadku popytu krajów rozwiniętych na towary z emerging markets.
W jakim punkcie jesteśmy teraz? Jakie są szanse, że rynki wschodzące w końcu wrócą do łask?