Prezydent Cristina Fernandez de Kirchner rządzi Argentyną od grudnia 2007 r. Niedługo zakończy drugą i ostatnią prezydencką kadencję. Wcześniej, w latach 2003–2007, rządził jej mąż Nestor Kirchner, zmarły w 2010 r. Oboje reprezentowali obóz polityczny peronistów – lewicowych populistów odwołujących się do dziedzictwa prezydenta Juana Domingo Perona (dyktatora w latach 1946–1955 i 1973–1974) oraz jego żony Evy Peron. Administracja Kirchnera doszła do władzy na bazie gniewu społecznego po bankructwie kraju w 2002 r., ale władzę tę straciła w wyborach prezydenckich z listopada 2015 r. Wygrał w nich konserwatywny burmistrz Buenos Aires Mauricio Macri, który obejmie rządy 10 grudnia. Od czasu obalenia wojskowej dyktatury w latach 80., jest on dopiero trzecim nieperonistycznym prezydentem. Ma on trudne zadanie posprzątania po nieudanych rządach poprzedniczki. Odchodząca ekipa już zaczyna go w tym jednak wyręczać w dość dosłowny sposób. Pod koniec listopada doszło do pożaru w Ministerstwie Finansów. Spłonęły komputery z ważnymi dokumentami resortu. To już czwarty tego typu pożar w centralnej instytucji państwowej w tym roku. Na przykład w lutym spłonęły dokumenty dotyczące systemu bankowego przechowywane w banku centralnym. Albo więc w argentyńskich urzędach mocno są lekceważone przepisy BHP, albo ktoś chce zatrzeć ślady przekrętów.
Szlak afer
O ile Nestor Kirchner był chwalony za to, że zdołał wyprowadzić Argentynę z kryzysu po bankructwie i dogadać się z większością wierzycieli w sprawie restrukturyzacji krajowego długu, o tyle Kristina Kirchner szybko niszczyła resztki zaufania, które kraj odzyskał wśród inwestorów za rządów jej małżonka. Nacjonalizacje aktywów zagranicznych spółek (m.in. konflikt z hiszpańskim koncernem naftowym Repsol), fałszowanie danych na temat inflacji, ręczne sterowanie bankiem centralnym, nieumiejętna próba kontroli cen w połączeniu z pogorszeniem koniunktury na rynkach surowcowych sprawiły, że Argentyna stała się na powrót rynkowym pariasem, stawianym w jednym rzędzie z Wenezuelą. Kraj nie zdołał też wrócić na międzynarodowe rynki długu i doznał kolejnego technicznego bankructwa – co akurat było w mniejszym stopniu skutkiem błędów administracji Kirchnerów, a raczej następstwem uwzięcia się na Argentynę przez grupę bezwzględnych spekulantów z USA (tzw. fundusze sępie, skupujące za bezcen długi zbankrutowanych państw i później walczące w sądach o sute odszkodowania), po których stronie stanęły amerykańskie sądy. Być może sądy byłyby dla Argentyny nieco przychylniejsze, gdyby tak ostentacyjnie nie podkreślała swojej przyjaźni z takimi przeciwnikami Ameryki, jak Wenezuela, Iran czy Rosja...
Zwykli Argentyńczycy byli coraz bardziej rozczarowani polityką peronistów. Cristrina Kirchner na każdym kroku odwoływała się do dziedzictwa Evity Peron i podkreślała, że jej polityka pomaga biednym. Efekty tej pomocy są jednak trudne do dostrzeżenia. Odsetek osób żyjących poniżej progu ubóstwa wynosił w 2010 r. w Argentynie około 30 proc. (nowszych danych brak), ale teraz może być jeszcze większy. Państwowy urząd statystyczny INDEC – ta sama instytucja, która manipulowała danymi dotyczącymi inflacji – uznaje bowiem, że próg ubóstwa to 1,3 USD dochodu dziennie na osobę, co wystarcza w Argentynie ledwie na zakup ciastka do kawy.
Społeczne niezadowolenie pogłębiały również skandale polityczne wokół administracji peronistów. W styczniu 2015 r., na dzień przed publicznym przedstawieniem zarzutów pani prezydent, zginął prokurator Alberto Nisman. Prowadził śledztwo w sprawie dokonanego w 1994 r. przez irańskie tajne służby zamachu terrorystycznego na centrum żydowskie w Buenos Aires . Nisman odkrył, że w 2013 r. prezydencka administracja postanowiła zapewnić sprawcom nietykalność w zamian za dostawy irańskiej ropy do Argentyny na korzystnych warunkach i kontrakt na sprzedaż argentyńskiego zboża do Iranu. Śmierć Nismana została uznana za samobójstwo, w co niemal nikt nie uwierzył.
Nieco zapomniana została już „afera walizkowa" z 2008 r., gdy na lotnisku w Buenos Aires podczas kontroli celnej znaleziono niezadeklarowane 800 tys. USD w gotówce u biznesmena mocno powiązanego z wenezuelskim socjalistycznym prezydentem Hugo Chavezem. Ponieważ biznesmen miał się spotkać z Kirchnerami, spekulowano, że pieniądze były wsparciem Chaveza na ich kampanię wyborczą. (Afera ta swego czasu przyciągała dużą uwagę, gdyż celniczka Maria Telpuk, która złapała Wenezuelczyka z walizką pełną pieniędzy, pozowała później do argentyńskiego „Playboya".)