Sprzedał w ofercie publicznej akcje za 3,4 mld USD. 200 mln papierów tej spółki zbyto po 17 USD za sztukę. Agencja Bloomberg donosiła, że rozważano sprzedanie ich po USD, ale spółka wolała niższą cenę, by uniknąć spadku kursu zaraz po debiucie. IPO wyceniło Snapchata na 20 mld USD. W środę, na początku sesji, w Nowym Jorku papiery tej spółki drożały aż o 30 proc.

Wysoka wycena spółki, będącą aż 21,4-krotnością jej przewidywanych tegorocznych przychodów reklamowych, wzbudza duże kontrowersje wśród analityków. Serwis ten ma 158 mln użytkowników dziennie, a w zeszłym roku poniósł stratę netto 515 mln USD. Choć jego przychody reklamowe wzrosły w zeszłym roku niemal siedmiokrotnie i przekroczyły 300 mln USD, to spółka ta wciąż jest stosunkowo małym graczem wśród portali społecznościowych. Facebook posiada 1,2 mld aktywnych użytkowników dziennie, a współczynnik C/Z wynosi dla niego tylko 10,5. W przypadku Twittera, posiadającego 300 mln aktywnych użytkowników, współczynnik C/Z wynosi zaledwie 4,8.

Części inwestorów nie podoba się to, że Snap Inc. sprzedał akcje pozbawione prawa głosu. – Morgan Stanley i Goldman Sachs organizujące tę ofertę powinny się wstydzić. Nie chodzi mi o wycenę, ale o akcje pozbawione prawa głosu. Czy to nie jest najlepszy dowód, że mamy problem z bańką na rynku? – pyta Stephen Isaacs, przewodniczący komitetu inwestycyjnego w firmie lvine Capital.

Skąd więc tak duże zainteresowanie ofertą Snapchata? – Jest wielu ludzi, którzy chcą się załapać na nową, gorącą rzecz. Ludzi, którzy widzą to jako pierwszą tego typu okazję od wielu lat – wskazuje David Kirkpatrick, prezes firmy Techonomy Media.

Polscy inwestorzy nie mieli jednak szans wzięcia udziału w IPO Snapchata. – W USA oferty publiczne przeprowadzane są trochę inaczej niż w Europie. Tam nie ma transzy detalicznej. Przydział akcji jest dyskrecjonalny. By je dostać, najlepiej jest być klientem jednego z domów maklerskich organizujących ofertę, a oczywiście żaden z polskich domów nie angażował się w jej organizację. Można jednak nabyć akcje po debiucie, w podobny sposób jak papiery innych firm z amerykańskich giełd – mówi „Parkietowi" Roland Paszkiewicz, szef działu analiz CDM Pekao.